halatarnowopolski
  Jakiś czas temu ....
 


  

K.E.T.A. zawsze kończy z uśmiechem

Człowiek nawet nie zdążył się obejrzeć, a już nastąpił koniec sezonu rowerowego. Był to sezon bardzo udany, ale od poprzednich różnił się zdecydowanie zmiennością pogody, a przynajmniej zmiennością prognoz tejże pogody. Planując kolejne rajdy, nie wiadomo było czego się spodziewać, a do historii przeszła planowana wielokrotnie wyprawa do Mosznej, która ostatecznie nie doszła do skutku. Później już było o wiele lepiej i KETA odwiedziła: wieżę wodociągową w Opolu, Zamek w Prószkowie, Srebrne Jezioro w Osowcu, poznała również kilka tajemnic Góry Świętej Anny, a na koniec zjechała „kilkaset milionów lat” w głąb ziemi. Naukowcy mówią, że ok. 260 milionów, ale czy można im bezgranicznie wierzyć, biorąc pod uwagę okres czasu jaki minął? W końcu, wg oświeconych, ziemia też kiedyś była płaska i podparta krokodylami . Wszyscy za to zaczęli wierzyć w to, że pogoda w tym dniu ich na pewno nie zawiedzie i będą mogli się rzucić w objęcia Polskiej Złotej Jesieni. W krótką podróż po wapiennych skamieniałościach rowerowi podróżnicy wyruszyli w niedzielę 20.10.2019 r. Była to wyprawa niespodzianka, którą prowadzący trzymał do ostatniej chwili w tajemnicy. Dopiero na wyjeździe z Kamionka, kiedy wszystkich przywitał sztygar Marek NazwiskodowiadomościRODO, okazało się, że uczestnicy będą zwiedzać kopalnię w Górażdżach, która tam się zaczyna, a kończy właśnie koło Kamionka.

Otwór, tudzież dół kopalniany, jest tak głęboki, że część uczestników wzięła rowery za rogi i sprowadziła pieszo na dno, aby nie prowokować cielesnego kontaktu z prastarą nawierzchnią. Pomijając mieszane uczucia jakie można mieć w stosunku do takich miejsc, których eksploatacja nie pozostaje obojętna dla środowiska, ale dzięki temu np. nie żyjemy w domach z drewna albo w ziemiankach, wnętrze kopalni jest ciekawym miejscem do odwiedzenia. Kiedy po jednej stronie wyrobiska trwa eksploatacja, po drugiej odtwarzany jest las, sadzone są ciekawe rośliny oraz chronione są rzadkie gatunki zwierząt. Pan Marek NazwiskodowiadomościRODO oprowadził grupę po tym ogromnym terenie i przekazał wiele ciekawych informacji na temat kopalni, którą odwiedzał jeszcze jako dziecko, a teraz sam jest jej pracownikiem. Najlepszym miejscem do obserwacji wyrobiska okazał się Kopiec Moniki, z którego można było objąć wzrokiem niemal całą kopalnię. Uczestnicy mogli obejrzeć również przekrój leju krasowego oraz ule dla dziko żyjących pszczół, które w ramach projektu naukowego mają się zadomowić na dnie wyrobiska.

Po dotarciu do końca ścieżki dydaktycznej, rowerzystów czekała premia górska, czyli wspinaczka dziką ścieżką na koronę kopalni. Dzięki zespołowej współpracy i ciężkiej walce przy wciąganiu rowerów na górę, wszyscy szczęśliwie zameldowali się ponad trzydzieści metrów wyżej. Stamtąd już tylko krok dzielił ich od osiągnięcia drugiego i ostatniego celu wyprawy, czyli Kanapei. Przy okazji rowerzyści dowiedzieli się, że to tajemnicze i historyczne miejsce w związku z rozrostem kopalni może wkrótce zniknąć z turystycznej mapy Krainy Świętej Anny. Kto jeszcze tam nie był powinien się pośpieszyć, bo niedługo pozostaną do obejrzenia tylko zdjęcia.

Po wizycie w Kanapejach i pożegnaniu Pana Marka NazwiskodowiadomościRODO, pomknęła KETA przez piękny bukowy las, taplając się z rozkoszą w barwach jesieni i szeleście opadłych liści do Miedzianej, Kosorowic, a później Lasem Tarnowskim wprost do Walidróg, gdzie nastąpiło uroczyste zakończenie sezonu rowerowego 2019.

Ludzie z KETY są trochę pozytywnie dziwni, bo jak coś bardzo fajnego się kończy, zamiast zmartwionych min i narzekania, tryskają radością i mówią, że było tak fajnie, że czekają na nadejście kolejnej wiosny. Nie pozostaje w takim razie nic innego jak przezimować, a w wolnym czasie zadbać o swój sprzęt, bo kolejny rok przyniesie na pewno wiele rowerowych przygód.
T.R.




zobacz zdjęcia


 K.E.T.A. na tropie skarbów

Kilkanaście dni temu pewien francuski rolnik postanowił wybudować budynek gospodarczy. Operator koparki, który kopał dół pod przyszłą budowlę wykopał z ziemi prawdziwy skarb, 14 000 monet sprzed 1 000 lat. Wartość rynkowa znaleziska oscyluje w okolicach 1 500 000 euro, a właściciel posesji musi się podzielić skarbem z operatorem koparki. Brak danych w jakim stosunku ma ten podział nastąpić, ale nawet w przypadku 50/50 każdy z nich stanie się posiadaczem cennych przedmiotów o wielkiej wartości rynkowej, która cały czas rośnie i jeszcze większej historycznej. Na razie nie wiadomo jak długo skarb leżał pod powierzchnią ziemi, bo równie dobrze mógł zostać schowany w czasie ostatniej wojny, czyli 74-80 lat temu, jak i w dużo wcześniejszych czasach.

Burzliwe dzieje Śląska, zamieszkałego przez wiele narodowości i okaleczonego wieloma konfliktami od lat rozpalają marzenia poszukiwaczy skarbów ukrytych w ziemi, tunelach, studniach i podziemiach zamków/pałaców. Idąc tym torem 15.09.2019 odbyła się wycieczka rowerowa tropami tajemnic Krainy Świętej Anny. Przewodnikiem wyprawy został tym razem jeden z rowerzystów (dane do wiadomości RODO), zapalony historyk i poszukiwacz rzeczy różnych – tak najlepiej nazwać hobby, którym nasz kolega się zajmuje. Wywiązał się człowiek ze swojego zadania znakomicie, bo najpierw, umożliwił odkrycie zielonego skarbu w postaci ……. drzewa bananowca na jednej z posesji, a później wyznaczona przez niego ścieżka zawiodła peleton ….. na lody do Ligoty Dolnej przy muzeum sztuki sakralnej. Grupa odkryła tam wiele skarbów np. lody o smaku „czarny kokos”, które barwiły język na kolor węgla kamiennego i były droższe od pozostałych oraz całą galerię sakralnych dzieł sztuki. Ciekawym eksponatem był dzwon zespolony z syreną alarmową straży pożarnej. Nikt nie wie co artysta miał na myśli, ale gdyby urządzenie zadziałało postawiłoby na nogi zarówno strażaków, jak i księdza proboszcza.

Po lodożerskiej uczcie już nie było malinowo, bo kolega kazał wszystkim wspinać się na Górę Świętej Anny. Na szczęście przed ostatecznym podjazdem pod szczyt odpuścił i skierował rowerzystów w objęcia lasów porastających zbocza góry. Tam uczestnicy odwiedzili tzw. Drzewo Wisielców, pozostałości niemieckich radarów wojskowych oraz opuszczony Folwark Lesisko z ukrytą w lesie baaaaaardzo głęboooooooką studnią. Na każdym przystanku przewodnik uchylał rąbka tajemnicy, ale rąbek nie był szczególnie duży, bo każdy szanujący się poszukiwacz zachowuje zdobytą przez lata wiedzę dla siebie. Wyszło na to, że uczestnicy wyprawy coś tam zobaczyli i coś tam posłyszeli, ale ogólnie za dużo nie mogli się dowiedzieć, bo większość informacji jest utajniona. Kiedy z tłumu padło hasło Hamburgi, przewodnik podniósł stopień tajności z drugiego do trzeciego, czyli mówiąc potocznie nabrał wody w usta. Na pocieszenie pozostały piękne widoki ze zboczy Góry Świętej Anny i to była najlepsza nagroda za wspinaczkę.

Po atrakcjach na wysokościach nastąpił szalony zjazd przez Rezerwat Lesisko do Żyrowej gdzie rowerzyści otarli się o wcześniej już odwiedzany pałac, a następnie teleportowali się do Zakrzowa, by pod murami zakrzowskiego zamku w ruinie chwilę odpocząć. Ostatnim etapem była Zakrzowska Szpica. Kto miał jeszcze siły, wspiął się na jej szczyt rowerem, reszta dzielnie pokonała podejście piechotą. Przezornie wspinaczka została zaplanowana na niedzielne popołudnie, bo w nocy wg legendy, na Zakrzowskiej Szpicy straszy. Może dzięki temu nie jest ona zadeptana przez turystów, którzy wolą się nie konfrontować z siłami niewiadomego pochodzenia. Z sił całkiem fizycznych, na wierzchołku rowerowi poszukiwacze odnaleźli fundamenty po niemieckiej wieży obserwacyjnej i kamienny obelisk wymurowany na cześć przejęcia śląska przez Prusy, co nastąpiło w XVIII wieku po bitwie pod Małujowicami pod Brzegiem, będącej początkiem I wojny śląskiej i dwóch późniejszych wojnach zwanych śląskimi. Obelisk stoi do dzisiaj w niemal nienaruszonym stanie, pomijając lekkie ponadgryzanie przez ząb czasu.

Po zjeździe na niziny, przewodnik zaprowadził grupę nad lej krasowy, czyli foremne zapadlisko w skale wapiennej. Całość kompozycji utworzonej siłami natury burzyła przyczepa gruzu wsypana w otchłań leju przez miejscowego ignoranta, który w szale rozbiórki wpadł na pomysł, że zamiast płacić na wysypisku za odpady, wrzuci wszystko do i tak „niepotrzebnej dziury”. Pomysłowość ludzka nie ma po prostu granic.

Nikt nie zauważył, że od tego odkrywania tajemnic zrobiło się już bardzo późno. Pustka w żołądkach zmobilizowała wszystkich do jak najszybszego dopedałowania do Kosorowic, gdzie przy ognisku każdy mógł sobie upiec kiełbaskę. Po sześciu godzinach jazdy i zdobyciu kilku górskich premii smakowały one najlepiej na świecie.

Jedząc kiełbaski wszyscy ubolewali nad nieobecnością etatowego fotografa, który nie mógł wesprzeć wyprawy swoim fachowym okiem i profesjonalnym sprzętem, bo wziął i sobie wyjechał. Poza tym ze względu na gabaryty taki fotograf idealnie nadawał się do opuszczenia na dno studni w celu spenetrowania chłodnych czeluści o kilkumetrowej głębokości. Jest nadzieja że człowiek na swoim wyjeździe nie przytyje i będzie można operację przeprowadzić w późniejszym terminie, na co cała ekipa bardzo liczy.

T.R.



zobacz galerię



VIII Gminny Turniej Tenisa Ziemnego

Ostatni sierpniowy weekend to już tradycja że na korcie tenisowym przy hali sportowej w Tarnowie Opolskim odbywa się turniej tenisa ziemnego. Zawodnicy spotkali się już po raz ósmy w gminnym turnieju aby powalczyć o najlepszą rakietę w gminie.

 

W rywalizacji wzięło udział ośmiu zawodników podzielonych na dwie grupy, system rozgrywek każdy z każdym w grupie, następnie drugie miejsca w grupie grały mecz o trzecie miejsce a zwyciezcy grup spotkali się w finale. W piątek 30 sierpnia od godziny 17:00 mecze rozgrywała grupa A w której byli Piotr Szramiak, Łukasz Gacka, Adam Gacka i Dawid Konopka, natomiast dzień później w grupie B od godziny 9:00 na korcie pojawili się Artur Staszewski, Jan Półtorak, Piotr Glinka i najmłodszy zawodnik turnieju Michał Glinka. Pierwsze dwa miejsca w grupie A zajęli Piotr Szramiak I Łukasz Gacka natomiast w grupe B Artur Staszewski I Jan Półtorak. W mecz o trzecie miejsce Gacka pokonał Półtoraka 6:3, 7:5 i tym samym zajął trzecie miejsce w turnieju. Po tym meczu przyszedł czas na finał a w nim te same nazwiska co w finale dwóch poprzednich edycji: Piotr Szramiak zwycięzca grupy A ,żądny rewanżu z poprzedniego roku gdzie minimalnie przegrał, a po drugiej stronie siatki zwycięzca grupy B Artur Staszewski- obrońca tytyłu. Mecz stał na wysokim poziomie i był bardzo wyrównany. Pierwszego seta wygrał Staszewski 7-6, drugi padł łupem Szramiaka 7-5 i według regulaminu turnieju do wyłonienia zwycięzcy trzeba było rozegrać super tie-breaka w którym minimalnie lepzy okazał się Szramiak który wygrał go 10-7. Wynik końcowy 2:1 dla Piotra Szramiaka, któremu udało się wziąć rewanż za ubiegłoroczną porażkę w finale i zostać zwycięzcą turnieju.

 

Po meczach przyszedł czas rozdanie nagród oraz pamiątkowe zdjęcia. Uczestnicy otrzymali puchary oraz nagrody rzeczowe więc żaden z zawdników nie odjechał z pustymi rękoma. Podsumowania uczestników i organizatorów z wrażen z turnieju przy kiełbasce z grila w miłej i luźnej atmosferze to już również tradycja. Widzimy się za rok na kolejnej edycji. Do zobaczenia !!!

 

Wyniki:

30.08.2019 r. - piątek
17:00- Piotr Szramiak - Łukasz Gacka 2:1 (4--6, 7-5, 11:9)
17:45- Dawid Konopka - Adam Gacka 2:1 (6-3, 3-6, 10-7)
18:30- Łukasz Gacka - Dawid Konopka 2:0 (6-2, 6-3)
19:15- Piotr Szramiak - Adam Gacka 2:0 (6-2, 6-3)
20:00- Łukasz Gacka - Adam Gacka 2-0 (6-3, 6-3)
20:45- Piotr Szramiak - Dawid Konopka 2-0 (6-3, 6-2)

31.08.2019r. - sobota
9:00- Jan Półtorak - Piotr Glinka 2:0 (6:3, 6:2)
9:45- Artur Staszewski - Michał Glinka 2:0 (6:2, 6:2)
10:30- Piotr Glinka - Artur Staszewski 0:2 (2:6, 2:6)
11:15- Jan Półtorak - Michał Glinka 2:0 (6:4, 6:2)
12:00- Jan Półtorak - Artur Staszewski 0:2 (4:6, 5:7)
12:45- Michał Glinka - Piotr Glinka 2:1 ( 6:3, 4:6, 10:4)


 

mecz o 3 miejsce:
Łukasz Gacka – Jan Półtorak 2:0 (6-3, 7-5)

finał:
Piotr Szramiak - Artur Staszewski 2:1 (6-7, 7-5, 10:7)





zobacz galerię


Uwaga !!!
W niedzielę 15 września o godz. 10:00 wyruszamy na wycieczkę rowerową szlakiem Krainy Góry św. Anny. Zbiórka przy hali sporowej o godz. 9:45.
Serdecznie Zapraszamy cyklistów.


Do Warszawy jadą Pany ……. Do Osowca KETA gna ……...

Kilkanaście lat temu nasz opolski muzyk rockowy śpiewał taką oto, jak w tytule, piosenkę i być może nie wiedział wtedy jeszcze, że niedługo sam będzie jeździł do Warszawy na posiedzenia Sejmu, aby, jak mówi, zmienić system. Na razie z tego jeżdżenia wynikła przyjaźń z Władkiem, a jak wiadomo z filmu Sami Swoi przyjaźń Kazmirza z Wladkiem była i trudna, i śmieszna. Czas pokaże jaka będzie przyjaźń Pawła z Władysławem.

Tak mi się jakoś zrymowała ta piosenka z drugim wersem, bo zgodnie z nim 11.08. w niedzielę, grupa 18 osób z nieformalnego Klubu Ekstremalnej Turystyki Antyodleżynowej zdecydowała się pojechać rowerami na plażowanie nad Jezioro Srebrne w Osowcu. Nie wiem dlaczego w Osowcu, do którego jest 5 kaemów, a nie np. w Turawie-Marszałkach, do której jest rzut beretem. Chyba wynika to z naszej lokalnej tradycji, bo Cementownia Górażdże jest w Choruli, a Elektrownia Opole przez lata była w Dobrzeniu Wielkim. Jedno jest pewne, że o 10:00 wyruszyliśmy nad Jezioro Srebrne i tego będziemy się trzymać do upadłego.

Wyruszył był z nami w tę niebezpieczną i pełną przygód podróż również nasz etatowy, zbuntowany i krnąbrny fotograf, którego siłą perswazji zachęciliśmy do osobistego stawiennictwa. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w posiadaniu profesjonalnej fotorelacji z eskapady. Nasze przygody zaczęły się już w Walidrogach, kiedy to jednej z uczestniczek skręcaliśmy korbę. Później drugi raz dokręcaliśmy ją w Dąbrowicach. Na szczęście tym razem pan z serwisu opon pożyczył nam klucz nasadowy i dokręcenie było już skuteczne, a korba nie wzywała nas na pomoc do końca wycieczki. Żeby było ciekawie trasa wiodła również drogami leśnymi o piaszczystej nawierzchni, więc uczestnicy musieli też co nieco popracować nogami, a nie tylko liczyć na podmuchy wiatru. Od wysiłkowej pracy nożnej, za Kotorzem Małym a przed samą Turawą jednemu z rowerzystów ukręcił się pedał. W tym miejscu muszę pochwalić męską część KETY, bo nie dość, że każdy pomógł jak umiał, to jeden z kolegów, zaraz po rozbiciu obozu na plaży, tak się kręcił po okolicy, że w końcu znalazł małe składowisko złomu, a na nim resztki roweru z pedałem. Formalności dokonał płaski klucz 15 ode mnie + kropla oleju od innego rowerzysty i wszyscy mieli uśmiechnięte pysie.

Samo plażowanie trwało ok 3 godzin, co wystarczyło na parę kąpieli w czystej wodzie, niezłe osmalenie skóry i zjedzenie skromnego obiadu. Jak na niedzielne popołudnie, nawet nie trzeba było po sobie deptać idąc po plaży do wody, czyli do tłoku np. w Pobierowie jeszcze było daleko. Uznajemy to za plus naszej wycieczki. Minusem jak zawsze była konieczność pedałowania na łono naszej pięknej gminy, które było oddalone od swoich dzieci o jakieś 25 kaemów.

Żeby uczestnikom nie było nudno, tym razem wracaliśmy przez jezioro duże w Turawie i dalej przez Niwki i Dębską Kuźnię. Wybór tej trasy nie był przypadkowy, bo dał też pole do popisania się umiejętnościami fotografowi. Na rajdzie rowerowym nic tak nie potrafi zepsuć humoru, jak marudny fotograf. Tak więc całą drogę powrotną miał człowiek zajęcie uganiając się za swoimi pejzażykami, a my w spokoju mogliśmy odliczać kolejne metry przybliżające nas do domowych pieleszy.

Nasza podróż trwała mniej więcej tyle, co podróż do Warszawy bohaterów wspomnianej piosenki, ale na szczęście wszyscy dojechaliśmy do domów cało i zdrowo, no, może tylko trochę zmęczeni i poobcierani na d…. dolnych plecach, ale taki żywot rowerzysty.

T.R.




zobacz galerię


 Rajd rowerowy do Prószkowa, czyli rowerowe spotkanie z Jerzym Prószkowskim i Królem Prus Fryderykiem II Hohenzollernem

Kiedy wszystko idzie jak po przysłowiowej grudzie to znak, że rajd rowerowy może okazać się wyjątkowo udany. Przed terminem wyjazdu było sporo niewiadomych np. czy sobotni termin będzie dobry dla uczestników, czy pogoda będzie japońska (jako tako pogodnie), czy Starosta Opolski zezwoli na zwiedzanie zamko-pałacu i wreszcie kluczowe pytanie, czy nasz fotograf przestanie w końcu strajkować i ruszy swoje cztery litery, żeby odciążyć trochę kierownika hali sportowej podczas pedałowania? Właściwie wszystkie niewiadome ułożyły się w piękne równanie za wyjątkiem niewdzięcznego, strajkującego bez litości fotografa, który nie dość, że strajkuje od roku, to jeszcze nie wysuwa żadnych żądań i nie wiadomo jak się do jego strajku ustosunkować. Roweru z garażu też nie ma zamiaru wysunąć i pojechać z nami, ale czy ktoś dogadał się kiedyś z artystą?

Reszta rowerzystów na szczęście nie strajkowała i w 15 osób, minus 2 dezerterów, pojechaliśmy 08.06.2019 w trasę. Ta była przebiegle zaplanowana na trzy etapy. Czyli skok przez Odrę do Prószkowa, potem meandrowanie po okolicznych pagórkach i Stawie Nowokuźnickim, zapuszczenie żurawia do wyrobiska margla w Folwarku i odwiedziny na wyspie Bolko w Opolu, a na koniec powrót do Tarnowa Opolskiego. Całość to tylko 60 km. i nikt nie spanikował , a mieliśmy w grupie i 9 latka.

Po 2,5 godz. pedałowania i zdobyciu kilku górskich premii 5 kategorii stanęliśmy u stóp budowli, stworzonej w pierwowzorze w XVI w. przez barona Jerzego Prószkowskiego. O charakterze obronnym zamko-pałacu świadczą m.in. wysokie mury, wieże, podwójne bramy wjazdowe i fosa, sucha, ale fosa. Po igraszkach szwedzkich w czasie Wojny Trzydziestoletniej zamek był w ruinie, ale dzięki Prószkowskim odzyskał swoją świetność. Nie wiem, czy już wtedy został przebudowany częściowo na pałac, czy za kolejnych właścicieli, w każdym razie, po śmierci ostatniego z Prószkowskich, Leopolda, który wziął i zginął w pojedynku, w jego murach babrali się jeszcze, dokładając swoją inwencję twórczą, Dietrichsteinowie, a na koniec sam Król Prus Fryderyk II Hohenzollern. Tak, dokładnie ten Fryderyk, który, zapoczątkował proces i załatwił Polakom 123 lata wakacji od posiadania państwa. O niechęci tego władcy do Polski i Polaków można by napisać i pewnie napisano niejedno opasłe dzieło, jednego natomiast nie można było mu odmówić, że realizował swój plan na wszelkie możliwe sposoby i na koniec dopiął swego. Tak więc sami widzicie, że to małe miasto i niewielki zamek, ale pałac, nosi ślady wielkiej historii i poważnej polityki.

Dzięki uprzejmości Starosty Opolskiego Henryka Lakwy dostąpiliśmy zaszczytu zwiedzenia, przynajmniej części obiektu, bo w budynku mieści się DPS, ale to, co ujrzeliśmy i usłyszeliśmy z ust pani kierownik (imię i nazwisko do wiadomości RODO) wystarczyło do zaspokojenia naszej turystycznej ciekawości. Szkoda, że Pan Starosta nie wcielił się w rolę przewodnika, bo podobno jest w tym mistrzem. Prószków to w ogóle ciekawe miejsce do odwiedzenia, bo oprócz burzliwych dziejów związanych z zamkiem, miasto to na zmianę uzyskiwało prawa miejskie i je traciło, słynęło z produkcji fajansu, a nawet było, wraz z Pomologią siedzibą Królewskiej Akademii Rolniczej. Jej oryginalny księgozbiór jest teraz zlokalizowany w prószkowskim zamku.

Po zwiedzeniu wnętrz i ogrodów udaliśmy się na rynek, aby zwiedzić tamtejszą Restaurację Zamkową. Nie będę udawał, że czegoś nie reklamuję, bo jak tu nie reklamować dobrego jedzenia? Dobrze, że z Rynku było z górki, to nie przeżyliśmy szoku po tej kulinarnej rozpuście.

Dzięki posiłkowi mieliśmy siłę na etapy 2 i 3. Staw w Nowej Kuźni to ostoja przyrody z ciekawą ścieżką dydaktyczną, wieżą i tarasami widokowymi do obserwacji np. ptactwa wodnego. Staw ten zamieszkuje, nie wiem czy w stosunku do roślin można też tak mówić, orzech kotewka. Nie szukaliśmy, nie widzieliśmy i nie jedliśmy, ale gdzieś tam rośnie i wg źródeł jej orzechy są całkiem jadalne. Pomknęliśmy za to do wyrobiska margla, by się przekonać, jak mały może być, oglądany z tarasu widokowego Biełaz, którym wozi się urobek do pobliskiej kruszarki i taśmociągu, którym potem jedzie on wprost do Cementowni Górażdże. Później, już asfaltem, żeby nie wstrząsać zawartością żołądków, teleportowaliśmy się na Wyspę Bolko, by zadowolić gusta lodożerców, a potem znaną nam dobrze ścieżką wzdłuż Odry i przez Las Tarnowski dotarliśmy do jego serca, gdzie przy pomniku na cześć Hugona von Erensteina nastąpiło uroczyste pożegnanie i rozpierzchnięcie się peletonu w kierunku swoich miejscowości zamieszkania. Było tak fajnie, że nie mogę zrozumieć dlaczego ten uparty fotograf strajkuje, a potem pyta …. I co? …. I jak? Eeeeeee tam - odpowiadam - szkoda gadać, strajkuj człowieku dalej.




zobacz galerię 

 


Hydrozagadka na rozpoczęcie sezonu

 

Lawirowanie, to słowo, które towarzyszy nam rowerzystom od początku nadejścia wiosny. Nie lawirujemy, jak to mamy w zwyczaju na rowerach, ale próbujemy wstrzelić się w pogodę, a ta wydaje się w tym roku bardziej dynamiczna, nawet od bolidu naszego kierowcy F1. Dynamika zmian doprowadziła m.in. do zrujnowania naszego rajdu na Święto Kwitnących Azalii w Mosznej. Rajd ten został ogłoszony, przełożony i ostatecznie odwołany, a czas spędzony w deszczowe dni trzeba było poświęcić na konserwację sprzętu. Tym razem musieliśmy dobrze lawirować pomiędzy pogodą i wolnymi terminami, co skutkowało wyjazdem w sobotę 25.05.2019 r. Termin ten spasował tylko części rowerzystów, bo zaatakowaliśmy cel w 8 osób. Cel nie był zbytnio oddalony od naszej gminy, ale za to dobrze widoczny z większej odległości, bo udaliśmy się do Opola, aby zwiedzić ponad stuletnią wieżę ciśnień zlokalizowaną przy ulicy, a jakże, Wodociągowej. Jako prowadzący podchodziłem do zwiedzania bardzo ostrożnie, bo wieża to nie żaden pałac, ani zamek, a budowla czysto przemysłowa, jednak jeśli wziąć pod uwagę rok jej budowy 1896 i kunszt ówczesnych architektów i murarzy, można się było spodziewać wszystkiego. Właściwie tak też się stało i to głównie za sprawą pracownika WiK, który nie tylko nas oprowadził po każdym zakamarku wieży, ale jeszcze miał tyle do powiedzenia na jej temat, że zajęło nam to 1,5 godz. Nie będę wchodził w szczegóły żeby zachęcić innych do tej podróży w czasie, ale podczas zwiedzania było i ciekawie, i śmiesznie, i strasznie, a duch historii, który nam towarzyszył nie był wcale gorszy od tego z Wieży Piastowskiej, chociaż młodszy. Jedyne czego brakowało wieży, to woda, która jeszcze 5 lat temu wypełniała ogromny zbiornik posadowiony w jej kopule, i której my poszukiwaliśmy pokręcając różnymi kurkami zamontowanymi w częściowo oryginalne rury i kolanka, albo raczej wielkie kolana i mufy. Bardziej jednak karkołomne od pokręcania było wejście i zejście, bo proszę sobie wyobrazić pustą przestrzeń, szeroką na kilkanaście metrów i wysoką na ponad czterdzieści, spiralne schodki na obwodzie wykonane z kamiennych elementów, a każdy z takich stopni, niezwiązanych ze sobą, osadzony w ścianie na głębokość 15 cm i nie podparty niczym z drugiej strony. Właściwie to trzeba powiedzieć, podparty niczym, bo to określenie bardziej pasuje do tego przerażającego widoku. Na tych podpartych niczym stopniach 8 mieszkańców naszej pięknej gminy i ich dusze na ramionach, trzymające się ciał na ostatnim włosku, wspinały się dzielnie na szczyt z czego jeszcze dwie dusze były żeńskie, na szczęście bardzo dzielne i również dotarły, po przeciskaniu się drabinkami między zabytkowym murem i zimną stalą zbiornika nad jego cielsko, chcąc rozwiązać tę hydrozagadkę, zafundowaną nam przez przewodnika w sensie, co, jak i dlaczego. Co bardziej ciekawscy mogli nawet z góry zajrzeć do jego przepastnego wnętrza. Historia jednego zbiornika, który ponad 100 lat temu poprawił jakość życia mieszkańców Opola może być naprawdę ciekawa i za to bardzo dziękujemy naszemu przewodnikowi. Przewodnik w ogóle jest mistrzem świata w zadawaniu ciekawych i trudnych pytań oraz zaskakujący zwiedzających ciekawymi informacjami na tematy historyczno-architektoniczno-hydraliczno-hydrologiczno-baśniowe. Tak, to nie żart – baśniowe. Wieża ciśnień i dzieje Opola wywołały w nas takie ciśnienie, że po serdecznym pożegnaniu z panem przewodnikiem pognaliśmy czym prędzej do najbliższej oazy, aby uzupełnić płyny i napełnić zbiorniki paszą treściwą w postaci pizzy, a potem ………. potem każdy błagał o chęci do pedałowania w dwudziestokilometrowej drodze powrotnej.

Zapraszamy na kolejny rajd, nie wiem dokąd, nie wiem kiedy, bo trzeba to najpierw dobrze rozlawirować (za ostatni wyraz przepraszam wszystkich nauczycieli j. polskiego)



zobacz galerię


Serdecznie gratulujemy mieszkańcowi naszej Gminy, zawodnikowi Niepokorni Orzesze oraz polskiej reprezentacji Dawidowi Zombikowi, srebrnego medalu na Mistrzostwach Świata IMCF na Ukrainie w sportowych walkach rycerskich  - w kategorii bohurtowej (drużynowej) 16 na 16.

Polska reprezentacja zdobyła również srebrne medale w kategoriach: 5 na 5 i 10 na 10. We wszystkich kategoriach nasi zawodnicy ulegli tylko gospodarzom mistrzostw, Ukrainie. Indywidualnie polscy reprezentanci zdobyli złoto w kategorii Tarcza i Miecz oraz Miecz Długi. Cieszymy się z sukcesu reprezentanta naszej Gminy na szczeblu światowym i życzymy dalszych sukcesów w karierze sportowej. Szczegóły na https://pl-pl.facebook.com/pg/imcfederation/posts/





 



Polska Złota Jesień na zakończenie sezonu rowerowego

 

Jak kończyć sezon to z przytupem? Nieeee, z szumem opon jest znacznie przyjemniej. Cykliczność pór roku zmusiła nas cyklistów do zakończenia cyklu wypraw rowerowych w sezonie 2018. Na Cyklady nie dojechaliśmy, ale przejechaliśmy wspólnie ponad 350 km i żaden cyklon po drodze nas nie dopadł. Cyklopa również nie spotkaliśmy, a najczęstszym cykaniem jakie słyszeliśmy po drodze, było cykanie świerszczy w trawie. Zakończenie sezonu jest zawsze przeżyciem miłym i smutnym jednocześnie, i to rozdwojenie uczuciowe jest dla wszystkich najczęściej doświadczeniem przyjemno-nieprzyjemnym. Z jednej strony wszyscy cieszą się, że uczestniczyli w kilku rajdach, z drugiej przybija ich wizja rozstania na długie zimowe miesiące. Nie ma co dużo mówić, po kilku latach jeżdżenia w grupie zżyliśmy się ze sobą, jak peleton w Tour de Pologne.

Kończąc tegoroczny sezon przygotowałem dla rowerzystów wyprawę do stolicy województwa z planowanym zdobyciem Wieży Piastowskiej. Żeby nie jeździć w kółko tymi samymi ścieżkami obraliśmy kierunek na Falmirowice i Suchy Bór, by na końcu wjechać do Opola przez Kopalinę (kto nie wie, to miejscowa nazwa Kolonii Gosławickiej). Początek tego rajdu nie był łatwy, bo paru uczestników, spośród 24 zapisanych, trochę się ociągało na starcie, a zaraz za Tarnowem musieliśmy walczyć z pękniętą dętką. Stres był, bo na 14:00 mieliśmy być na miejscu. Na szczęście zebraliśmy się do kupy, jak team F1 i pitstop trwał dosłownie kilka minut. Później już było znacznie lepiej, pogoda się poprawiła i jadąc z Falmirowic do Suchego Boru podziwialiśmy wielobarwne drzewa, które są chyba najlepszym pocieszeniem po odchodzącym lecie. Po dotarciu na obrzeża Opola trochę się przetasowaliśmy i w dwóch grupach bezpiecznie dotarliśmy do stóp wieży. Podział był konieczny ze względu na ograniczoną pojemność obiektu. Grupa zwiedzająca może mieć maksymalnie 10-12 osób.

A potem, to już było tylko zwiedzanie. Trzeba przyznać, że po remoncie to już nie ta sama Wieża Piastowska. Oprócz wspinaczki jest też ekspozycja i parę projekcji multimedialnych, a wszystko okraszone opowiadaniami przewodnika. Najlepsze jednak czekało na nas na końcu, czyli na szczycie - Panorama Opola. Nie ma się co rozwodzić, ale jeżeli ktoś twierdzi, że Opole ogólnie jest do kitu, niech sobie wejdzie na wieżę i spojrzy na miasto z innej perspektywy. Prawdopodobnie, po tym co zobaczy, zmieni zdanie. Mieliśmy to nieszczęście, że nie było widać gór, bo wrażenia byłyby jeszcze lepsze, ale i tak było warto.

Wracaliśmy do Tarnowa Opolskiego w dobrych humorach, najpierw bulwarami nad Odrą, a później przez opolskie kąpieliska Bolko i Malina - na tym pierwszym jeden z uczestników oddał wodzie rytualną ofiarę w postaci pełnego zanurzenia, a reszta chyba poszłaby w jego ślady, ale zapomniała wziąć sprzęt do morsowania – by na końcu przez Las Tarnowski dotrzeć do celu podróży, czyli restauracji w Kosorowicach, gdzie hucznie zakończyliśmy rajd i cały sezon rowerowy. Ostatnim akcentem był jak zawsze konkurs z nagrodami i skromny posiłek, skromny, jak na rowerzystów przystało po przejechaniu 50 km.

Tegoroczny sezon był bardzo intensywny. Odwiedziliśmy Górę Świętej Anny, Moszną, Turawę, Krasiejów, Barut i na końcu Opole. Czy można było więcej? Można, ale nie o to w tym przecież chodzi. Ważne żeby raz na jakiś czas wspólnie pojeździć i odwiedzić jakieś ciekawe miejsce, a najważniejsze, że udaje nam się skrzyknąć rowerzystów z różnych miejscowości naszej gminy. Ostatnio na lidera wyrastają mieszkańcy Nakła, którzy tworzą najliczniejszą grupę, ale nie brakuje też rowerzystów z Tarnowa Opolskiego, Walidróg i Kosorowic i to jest najlepsza rzecz, za którą warto wznieść toast na zakończenie sezonu. No to cyk, Panie i Panowie rowerzyści, do zobaczenia w przyszłorocznym cyklu. Plan już jest , a jak mówi stara zasada cykliczności – wiosna znowu nadejdzie, trzeba tylko spokojnie poczekać.

T.R.

 


Co wolno wojewodzie to nie tobie... narodzie,

czyli nieudany udany rajd do Barutu.

W każdą ostatnią sobotę września na tzw. Polanie śmierci pod Barutem odbywają się uroczystości patriotyczne ku czci żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych zamordowanych przez oddziały Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który to „urząd” razem z NKWD, PPR i KP ZSRR tworzyli zręby ustroju komunistycznego nad Wisłą. Śpieszę wytłumaczyć młodzieży i niezorientowanym, że tak wyglądała walka polityczna w Polsce po II wojnie światowej. Spoliczkowanie posła Boniego przez posła Korwina-Mikke wydaje się w tym świetle niewinną zabawą w piaskownicy. Różnica jest taka, że w 1945 r. polityczni adwersarze byli w dużym stopniu uzbrojeni, więc i argumenty były mocno, jakby to powiedzieć, skalibrowane. Na nieszczęście żołnierzy NSZ i AK ich zaplecze polityczne przebywało w tym czasie w Londynie bawiąc się w „rząd” , więc nie mieli oni właściwie wsparcia w Warszawie, za to koledzy z drugiej strony sceny politycznej, mieli wsparcie z Moskwy. Wynik walki o władzę był więc z góry przesądzony, a ponieważ żołnierze AK i NSZ uważani byli za element nie poddający się resocjalizacji socjalistycznej, zamiast otrzymać np. karę więzienia za wystąpienie przeciwko władzy, otrzymali wyrok śmierci, co ostatecznie rozwiązywało problem opozycji politycznej. Trochę się rozpisałem, ale jest to konieczne dla podkreślenia wagi uroczystości i tragizmu tego miejsca.

Od czasu do czasu zdarza nam się zorganizować wycieczkę rowerową i uczestniczyć (czynnie lub biernie w zależności od poglądów rowerzystów) w uroczystościach, które zgodnie z żelazną zasadą i kalendarzem wojewodów, opolskiego i śląskiego, odbywają się na polanie w każdą ostatnią sobotę września. Zgodnie z tą zasadą 29.09.2018 r. grupka 11 śmiałków wyruszyła na tę trzydziestoparo kilometrową trasę, by o godz. 11:00 zameldować się na Polanie śmierci. Z początku wszystko szło pięknie i gładko. Pogoda była piękna, w pięć osób spod hali sportowej pojechaliśmy do Nakła i połączyliśmy się z sześcioosobową grupą nakielską i dalej bocznymi drogami m.in. przez Suchą, Rozmierkę i Jemielnicę pedałowaliśmy wprost do Barutu. Ku naszemu i nie tylko naszemu zdziwieniu, na polanie hulał wiatr, a po uroczystościach zostały tylko ślady w postaci kwiatów złożonych pod krzyżem m.in. przez naszego Wojewodę Opolskiego w dniu ….. 22.09.2018 r. No i masz babo placek, a udało nam się pozyskać czterech nowych rowerzystów, którzy jeszcze w Barucie nie byli. Po ok. półgodzinnym wygaszaniu emocji, które wzbudził w nas „nasz” wojewoda wprowadzając nas w błąd, którego piękne oblicze obejrzeliśmy na smartfonach, jak z podniosłą miną składa kwiaty w poprzednią sobotę w obecności widowni o co najmniej połowę mniejszej niż każdego roku, nie pozostało nam nic innego, jak udać się w drogę powrotną do domu.

Widać, że dla Pana Wojewody, stała, ustalona data imprezy oznacza mniej więcej tyle, że jest ona stała w jego kalendarzu uroczystości państwowych i regionalnych, opublikowanym na stronie Urzędu Wojewódzkiego. Jest to tak twarda data, że nawet pomimo zmiany daty uroczystości, data w kalendarzu Pana Wojewody się nie zmienia. Zmienna niezmienność daty unieszczęśliwiła dużo szczęśliwych ludzi. O tym, że wszystko było „szyte” na ostatnią chwilę świadczy fakt, że oprócz zaproszonych gości, ledwie zakrywających swoimi tyłkami miejsca siedzące, nie ma na zdjęciach z imprezy prawie nikogo, a w poprzednich latach ludzie dosłownie nie mieścili się na polanie. Na stronach Klubu kolarskiego PTTK z Gliwic widać relację z rajdu do Barutu z dnia 22.09.2018 r. a pomiędzy zdjęciami plakat z datą 29.09.2018 r. Rodzi się zatem takie pytanie, czy warto było naciągać termin ze względu na to, że do zbrodni doszło 22.09.1945 r.? Może i warto, ale dlaczego nie zrobiono tego odpowiednio wcześniej i nie poinformowano o tym ludzkości?

Niepocieszeni wróciliśmy znanymi nam ścieżkami przez Dziewkowice i Strzelce Opolskie do Tarnowa Opolskiego w samą porę, by obejrzeć w tv mecz siatkówki Polska-USA. Na szczęście niezmienna data meczu okazała się do końca niezmienna i nie zostaliśmy w tym dniu drugi raz wykolegowani. Jak byłem dużo młodszym człowiekiem i tato nie chcąc wchodzić w zbędne tłumaczenia, dlaczego jemu coś wolno, a mi nie, używał starego powiedzenia „Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”. W drodze powrotnej przypomniało mi się to powiedzonko, które jak ulał pasuje do sytuacji w której się znaleźliśmy, dlatego nie gniewamy się już na Pana, Panie Wojewodo, prosilibyśmy tylko żeby w przyszłości nie wystawiać nas w ten sposób do wiatru, szczególnie do wiatru niosącego zapach wojskowej grochówki.

T.R.

Zdjęcia z rajdu na www.halatarnowopolski.pl.tl oraz na Facebooku


Rowerowa podróż w czasie
na zakończenie wakacji

One, two, łan tu, sru i fru! Koniec wakacji i czas ruszyć du……. (wróć!) dwa koła. Ostatnia wyprawa do Turawy odbyła się równo miesiąc temu, więc rowerzyści czekali tylko na ogłoszenie o kolejnej eskapadzie po Opolszczyźnie. Zgodnie z głosami ludu pojawiającymi się na poprzednich rajdach, tym razem zdecydowaliśmy się na rajd poznawczo-rozrywkowy do Juraparku w Krasiejowie. Podobno dinozaury wyginęły w wyniku wielkiego kataklizmu i bynajmniej nie była to żadna rewolucja śmieciowa z jej skutkami ubocznymi w postaci palących się składowisk odpadów, ale przeglądając prognozy pogody na sobotę i niedzielę można było się jakiegoś pogodowego kataklizmu spodziewać. Może nie na taką skalę jak miliony lat wstecz, ale wg. prognoz nasze kostki niechybnie powinny zostać zmoczone. Kiedyś jednak trzeba było pojechać i po wydaniu ostrzeżenia przed kataklizmem skrzyknęliśmy ekipę na sobotni poranek. Decydujący głos miały oczywiście dzieci, których więcej zgłosiło się na ten właśnie dzień, a nie na niedzielę.

O 10:00 pod halą sportową zrobiło się tłoczniej i po chwili w sile 13 rowerów odjechaliśmy w stronę Nakła, żeby przejąć tamtejszą ekipę w sile 7 rumaków. Nastąpiło serdeczne przywitanie z Nołklikami i po krótkiej wymianie zdań na temat porannej burzy, już skompletowani, pomknęliśmy przez Izbicko i Borycz, piękną nową drogą przez las, prościutko do Krzyżowej Doliny, a później do Krasiejowa. Całość zajęła nam niecałe 2 godz. i jazda była bardzo przyjemna po deszczu.

Po zameldowaniu się przy Juraparku była chwila na odpoczynek, zanim uporaliśmy się z formalnościami, a później rzuciliśmy się miliony lat wstecz. Paradoksalnie nie zostaliśmy wcale ludźmi pierwotnymi, ani tym bardziej osobnikami człekokształtymi. W zasadzie po założeniu kasków multimedialnych wyglądaliśmy jakby nas przesunięto w czasie, ale w drugą stronę. No i masz babo placek, umiejętność budowy szałasu na nic, krzesiwo na nic, łuk na nic, a za karę kask na głowie z przyciskami i słuchawkami. Zamiast spierwotnieć uwspółcześniliśmy się jeszcze bardziej. Wszystko trochę przypominało sceny z Seksmisji z tym że panie nie chciały z nami zrobić tego co w filmie. Były tunele, jaskinie, mrugające światełka, ludzie pierwotni za szybą, a dla kontrastu wirtualny lot promem kosmicznym i przewodnik multimedialny. Był też człowiek z lodowca Oetzi, który w szale zwiedzania był przez chwilę profanowany przez najmłodszych uczestników, nie rozumiejących pisma obrazkowego zakazującego wchodzenia na szybę. Może nikt nie zauważy odcisku współczesnego buta na szybie osłaniającej prehistoryczne ciało.

Po zwiedzaniu PNiEC-u czyli Parku Nauki i Ewolucji Człowieka przeskoczyliśmy na drugą stronę, czyli do Juraparku właściwego i odkrywaliśmy świat dinozaurów. Potem były atrakcje rozrywkowe dla dzieci, na placu zabaw i w dwóch wesołych miasteczkach, a dorośli mogli się pobawić w oceanarium i kinie 5D więc dalej się działo, aż zastała nas godzina 16:00 i trzeba było wracać. Niechętnie opuszczaliśmy to miejsce, tym bardziej, że ze względu na weekend kończący wakacje i rozpoczynający rok szkolny nie było tłoku. Zbliżała się za to kolejna burza i trzeba było wywróżyć, w którą stronę będzie się przesuwać. Na szczęście przesuwała się koło nas i bezpiecznie dotarliśmy do cudownego źródełka w Dańcu, które skupia większość rowerzystów poruszających się tym szlakiem. Wtedy się rozpadało na chwilę, więc znowu nam się udało. Po przerwie pozostało nam nieśpiesznie przejechać przez Raszową do Tarnowa Opolskiego, po drodze rozstać się z wesołą ekipą z Nakła i zakończyć kolejną udaną wyprawę. Tym razem Kosorowice gasiły światło po imprezie, bo reszta zdążyła odłączyć się od peletonu zjeżdżając w boczne uliczki i kierując się do swoich domów. Po 46 km i całym dniu zwiedzania nadszedł czas odpoczynku i oczekiwania na kolejny rajd, tym razem do Barutu. Szczegóły na www.halatarnowopolski.pl.tl oraz na facebooku.

Galeria



VII Gminny Turniej Tenisa Ziemnego

   Ostatni sierpniowy weekend to już tradycja, że na korcie tenisowym przy hali sportowej w Tarnowie Opolskim odbywa się turniej tenisa ziemnego. Zawodnicy spotkali się już po raz siódmy w gminnym turnieju aby powalczyć o najlepszą rakietę w gminie.

   W rywalizacji wzięło udział ośmiu zawodników podzielonych na dwie grupy, system rozgrywek każdy z każdym w grupie, następnie drugie miejsca w grupie grały mecz o trzecie miejsce a zwyciezcy grup spotkali się w finale. W piątek 25 sierpnia od godziny 17:00 mecze rozgrywała grupa A, w której byli Piotr Szramiak, Łukasz Gacka, Adam Gacka i Dawid Konopka, natomiast dzień później w grupie B od godziny 9:00 na korcie pojawili się Artur Staszewski, Krzysztof Michoń, Michał Ciollek i najstarszy zawodnik turnieju 68-letni Andrzej Jankowki (wielkie brawa), który zajął drugie miejsce w swojej grupie i w meczu o trzecie miejsce pokonał Łukasza Gackę 2-0 (6:3, 6:3). Po tym meczu z nieba zaczęło siąpić, czyli jak dobrze pamiętam powtórka z poprzedniego roku- finał w deszczu i jeszcze do tego patrzymy na finalistów a tam te same nazwiska co w finale poprzedniej edycji: Piotr Sramiak zwycięzca grupy A a zarazem obrońca tytyłu a po drugiej stronie siatki żądny rewanżu z poprzedniego finału, zwycięzca grupy B Artur Staszewski. Mecz stał na wysokim poziomie i był bardzo wyrównany. Pierwszego seta wygrał Szramiak 7-6, drugi padł łupem Staszewkiego również 7-6 i według regulaminu turnieju do wyłonienia mistrza trzeba było rozegrac super tie-breaka w którym minimalnie lepzy okazał się Staszewski który wygrał go 10-8. Wynik końcowy 2:1 dla Artura Staszewskiego, któremu udało się wziąć rewanż na Szramiaku i zostać zwycięzcą turnieju. 

   Po meczach przyszedł czas rozdanie nagród oraz pamiątkowe zdjęcia. Uczestnicy otrzymali puchary oraz nagrody rzeczowe więc żaden z zawdników nie odjechał z pustymi rękoma. Podsumowania uczestników i organizatorów z wrażen z turnieju przy kiełbasce z grila w miłej i luźnej atmosferze to już również tradycja. Widzimy się za rok na kolejnej edycji. Do zobaczenia !!!

Galeria



Czas na Krasiejów




Zapraszamy na darmowe zajęcia ruchowe



VII Gminny Turniej Tenisa Ziemnego

Do turnieju zgłosiło się ośmiu zawodników którzy zostali podzieleni na dwie grupy. Grupa A rozegra mecze w piątek 24 sierpnia -pierwsze spotkanie o godzinie 17:00, natomiast grupa B dzień później rozpocznie zmagania od godz. 9:00
Zapewniamy tenis pełen emocji oraz jakość sportową na najwyższm poziomie.
Serdecznie zapraszamy do kibicowania.


Terminarz turnieju


Burzowy rajd rowerowy do Turawy

  Organizując rajd rowerowy w środku wakacji liczyłem się z możliwą znikomą frekwencją i koniecznością odwołania imprezy z powodu wyjazdów urlopowych mieszkańców Gminy Tarnów Opolski. Obawy okazały się płonne, ponieważ na wakacyjny wyjazd do Turawy 28.07.2018 r. zapisało się ponad 20 osób. Ostatecznie, czy to z powodu upału, czy niekorzystnych prognoz pogody wieszczących burze z gradem, pojechało nas osiemnaścioro. Wynik wprost rewelacyjny, jak na sezon ogórkowy.

Ten wyjazd różnił się od innych tym, że nie jechaliśmy oglądać pałaców, zamków, ruin, tuneli, kapliczek, pomników przyrody, wież i innych atrakcji, których na Opolszczyźnie nie brakuje. Jak na wakacyjny rajd przystało pojechaliśmy poleżeć na plaży. Żeby nie było lekko, część uczestników otrzymała bagaż dodatkowy w postaci dwóch grillów, paru kilogramów kiełbasy i innych dodatków, niezbędnych do tego, żeby miło spędzić czas nad jeziorem średnim w Turawie. Etatowy musiał jeszcze dźwigać sprzęt fotograficzny, który ze względu na nowe przepisy o ochronie danych osobowych otrzymał nową funkcję. Dzięki niej potrafi fotografować dalekie plany, piękne krajobrazy, krowy na pastwisku, które nie podlegają RODO i obowiązkowo plecy uczestników. Gdyby któremuś z uczestników rajdu przyszło do głowy zwrócenie twarzy wprost w obiektyw, filtr RODO automatycznie nakłada takiemu delikwentowi czarny pas karate na oczy (ew. w wersji dla pań można w opcjach wybrać pasek Żółwia Ninja z odsłoniętymi oczami), który skutecznie ostudzi zapał niepokornego do uwidaczniania swojego wizerunku. No cóż, RODO w służbie Unii Europejskiej, a technika w służbie człowieka, człowiek fotograf w służbie „nic nierobienia”, bo ma mniej roboty.

W szyku zwarto-rozproszonym, wypiętym do RODO, umówmy się, że plecami, dojechaliśmy do jezior turawskich. Pierwotnie plan przewidywał grilla na dzikiej plaży jeziora dużego, jednak ze względu na wysoki stan wody, która zakryła wszystkie dzikie plaże i zakwit wody, zrzuciliśmy rowerowe kości w bardziej cywilizowanym miejscu. Przy okazji RODOlarze mogli skorzystać z wszystkich atrakcji, czyli lodów w nieograniczonej ilości, plażowego placu zabaw i wziąć udział w pikniku motocyklowym, na którym jedną z gwiazd był …… Pyton. Nie ten Pyton ze stolicy, tylko nasz, mniejszy, taki prowincjonalny Pytonik, który niczym król był dźwigany na ramionach właściciela. W okolicznych krzakach nikt nie wrzeszczał, więc przynajmniej do naszego odjazdu wąż raczej nie zakosztował uroków wolności. Chyba, że to był Boa i z racji nazwy wolał być noszony na szyi? Na wszelki wypadek trzymaliśmy kiełbaski z dala od gada.

A potem wracaliśmy, wraacaaliśmyy i wraaacaaaaliśmyyyy. Niech ktoś spróbuje kiedyś wracać rowerem z Turawy po lodach, grillu i oranżadzie lub czasopismach. Myślę, że nawet po wyłączeniu filtrów RODO w aparacie i tak nikt by nas nie rozpoznał, takie mieliśmy nieszczęśliwe miny. Przy okazji odkryłem pewną zasadę obowiązującą na naszych rajdach rowerowych, a mianowicie, im dalej jedziemy i mniej jest atrakcji kulinarnych po drodze, tym więcej szczęścia emanuje z twarzy uczestników po dotarciu do mety. Tym razem jechaliśmy niespełna 20 km w jedną stronę, ale droga powrotna była katorgą. Chyba trzeba było pomyśleć o noclegu na plaży. W końcu, burze z gradem pozostały tylko w prognozach. I o to właśnie chodziło.

 

T.R.


Kilka fotek z rajdu

 

 I edycja konkursu dla mieszkańców woj. opolskiego

„Twoja ulubiona trasa rowerowa w województwie opolskim”

 

Drodzy Mieszkańcy!

Czy są wśród Was entuzjaści wycieczek rowerowych? Nie wyobrażacie sobie weekendu bez Waszych ulubionych dwóch kółek? Do pracy jeździcie rowerem? Świetnie się składa! Zapraszamy do udziału w konkursie organizowanym przez serwis aukcji transportowych Clicktrans.pl. Jedyne, co musisz zrobić to przekonać nas, że to właśnie Twoja ulubiona trasa rowerowa ma w sobie to coś! Oceniamy nie samą trasę, ale atrakcyjność jej przedstawienia.

 

Forma pracy:

·         mapa + opis

·         tekst do dwóch stron A4, w formacie .doc lub .pdf

·         zdjęcia lub materiał filmowy (Twojego autorstwa)

 

Zasady:

 

1. Do udziału w konkursie zapraszamy mieszkańców woj. opolskiego w wieku od 15
do 115 lat J

2. Proponowana przez Ciebie trasa powinna znajdować się w większości w obrębie województwa opolskiego.

 

3. Nie ograniczamy konkursu tylko do oficjalnie wyznaczonych szlaków rowerowych! Tematem Twojej pracy może być dowolna, ulubiona trasa

4. Praca może być napisana w języku polskim lub angielskim.

 

SUMA NAGRÓD 1500 zł

I miejsce: 1000zł

II miejsce: 500 zł

 

Aby wziąć udział w konkursie wyślij swoją pracę na adres mailowy: konkurs@clicktrans.pl W temacie maila wpisz: Moja trasa rowerowa

Zwycięskie prace zostaną opublikowane na blogu https://www.info.clicktrans.pl/ lub https://clicktrans.com/blog/

w celu promocji trasy w Polsce i za granicą.

Czekamy na Twoją pracę konkursową do 2 lipca 2018 r.

Więcej szczegółów i regulamin pod adresem:
https://clicktrans.pl/info/konkurs-rowerowy-opolskie


Nie chciała Moszna do Tarnowa, to Tarnów się pofatygował.

Mówią na niego Opolski Disneyland, a ostatnio zasłużył sobie na miano Hogwartu, a to z racji organizowanych w nim zjazdów sympatyków Harry Pottera. Mowa o pałacu w Mosznej, do którego zorganizowaliśmy wyprawę rowerową. Jeśli dodać do tego, że Opolszczyzna była przed II w. ś. siedzibą wielu znanych rodów arystokracji niemieckiej i każdy z tych rodów budował tutaj pałace i dworki, zapowiadała się całkiem sympatyczna eskapada. Trasa o długości ponad 80 km była wprost naszpikowana rezydencjami, których ostatni, przdwojenni właściciele, to m.in. rodziny Haugwitz, Seherr-Thoss, Thiele-Winkler, Oppersdorf, Redern, Strachwitz, a wszystkie z obowiązkowym von przed nazwiskiem. Jedne budowle pochodzące ze średniowiecza, najpierw były zamkami – jak choćby Kamień Śląski należący pierwotnie do Odrowążów – i zostały przebudowane na pałace, inne zostały zbudowane w XVIII w. od podstaw. Jedno, czego nie można im zarzucić to fakt, że wszystkie, niezależnie od stanu w jakim się znajdują, wzbudzają podziw. Perełką wśród pałaców jest na pewno ten w Mosznej, nie dość, że sam widok budynku i parku zachwyca, to jeszcze jego historia wydaje się być całkiem nieprawdopodobna. Kto nie wierzy, niechaj bieży, a najlepiej jedzie rowerem, tak jak to uczynili mieszkańcy naszej gminy 20.05.2018 r. Dlaczego najlepiej rowerem? Myślę, że to pytanie retoryczne, bo przecież nie ma nic piękniejszego niż tzw. Polska z bocznej drogi, a tylko rowerem można się sprawnie przemieszczać i praktycznie bez przeszkód docierać w miejsca niedostępne dla samochodów. Najlepszym przykładem niech będzie Amerykan, czyli cząstka Ameryki przeniesiona na Śląsk przez hrabiego Oppersdorfa z Głogówka, który to budynek, jak na amerykański wynalazek przystało, wywołuje u każdego efekt Wow (Łał). Nie wchodzę w szczegóły żeby nie psuć innym zabawy.

W rajdzie do Mosznej uczestniczyło 17 rowerzystów i tylko przez konflikt terminów kilku chętnych musiało niestety zrezygnować. Dla nich i dla tych, którzy się nie odważyli, zamieszczamy kolekcję zdjęć wykonanych w większości przez naszego etatowego fotografa, który cudownie powrócił do ekipy rowerowej i dzielnie fotografował cudy natury i architektury. Odwiedziliśmy pałace w Rogowie Opolskim, Dobrej, Mosznej, Kujawach, Pisarzowicach, Krapkowicach, Otmęcie i Kamieniu Śląskim.

Podczas rajdu odnotowano trzy awarie, jedną stłuczkę – na szczęście rowerową – jedno zaginięcie mienia - na szczęście później odzyskanego - jedno „angielskie wyjście” - obłożone przez prowadzącego karą porządkową - i jeden przejaw poświęcenia jednostki dla ogółu w walce o pożywienie dla całej ekipy. Bohaterem heroicznej walki stoczonej z siłami czarnej magii, reprezentowanej przez tysiące turystów nawiedzających w weekend pałac, był nasz fotograf, który zamiast zwiedzać z grupą wnętrza, ustawił się w długim ogonku do bufetu. Dzięki jego poświęceniu wszyscy mogli zjeść porządny i smaczny obiad przed drogą powrotną do domu.

Co przepedałowaliśmy, zobaczyliśmy, zjedliśmy i wypiliśmy to już historia. Wyprawa trwała 10 godzin, co jest normalnym czasem, jeśli mamy do czynienia z jazdą turystyczną i zwiedzaniem. Najważniejsze, że wszyscy dotarli do domu cali, zdrowi i …….. zadowoleni.



zobacz fotorelację 


Rowerzyści rozpoczęli sezon 2018 wyjazdem na Górę św.Anny

  

fotorelacja 


VIII Turniej Walentynkowy 

     10 lutego w sobotnie popołudnie na hali sportowej w Tarnowie Opolskim odbył się turniej walentynkowy, który był jednocześnie podsumowaniem VIII edycji halowej ligi piłki nożnej organizowanym przez tutejszy Urząd Gminy.

     Pierwszym punktem imprezy były walentynkowe mecze, w których wzięły udział drużyny Sztajni Team, Coco Jambo i zwycięzca ligi- Tomi Markt tworzące pierwszą grupę oraz Malik Przywory, Zip Skład, Juniorzy GKS Piomar w grupiw drugiej. Ekipy rozegrały najpierw mecze w obrębie swoich grup systemem „każdy z każdym”, po czym drużyny z drugich miejsc w grupie rozegrały mecz o trzecie miejsce i w końcu najlepsi zagrali w finale. Ostatecznie zwycięzcą turnieju okazała się drużyna Malik Przywory która pokonała w finale ekipę Sztajni Team.

     Po zakończeniu finału przyszedł czas na podsumowanie VIII edycji halowej ligi piłki nożnej, rozdanie nagród drużynowych i indywidualnych oraz oficjalne zakończenie ligi. Widzimy sie na kolejnej edycji pod koniec roku.


Podsumowanie VIII Edycji Halowej Ligi Piłki Nożnej

- Rozgrywki rozpoczęły się 25 listopada i trwały do 28 stycznia

- w rozgrywkach wystąpiło 7 drużyn

- po raz pierwszy mecze trwały 2x20 min ( we wczesniejszych edycjach 2x15)

- przed te 2 miesiące rozegrano 41 spotkań i zanotoano 1 walkower

- we wszystkich meczach padło 438 bramek

- średnia bramek na mecz to 10,68  (w poprzednim roku 6,9)

- sędziowie pokazali zawodnikom 38 żółtych kartek i 5 czerwonych

Tabela końwowa ligi:

1 m-ce :Tomi Markt

2 m-ce : Zip Skład

3 m-ce : Sztajni Team

4 m-ce : Malik Przywory

5 m-ce : Coco Jambo

6 m-ce : Burza Kosorowice

7 m-ce : Juniorzy GKS Piomar

Wyróżnienia indywidualne:

- Król strzelców (31 goli)- Mateusz Steinhof (Sztajni Team)

- Najlepszy bramkarz - Marcin Michelus (Zip Skład)

- Najlepszy zawodnik - Piotr Popiołek (Tomi Markt)



Ferie zimowe dla dzieci na hali sportowej
(fotorelacja)


 Tomi Markt mistrzem ligi futsalu w Tarnowie Opolskim

     W miniony weekend na hali sportowej w Tarnowie Opolskim rozegrano dwie kolejki spotkań w futsalu kończące ósmą edycję Tarnowskiej Ligi Futsalu. Tomi Markt po raz drugi okazał się najlepszą drużyną rozgrywek.

     Przed tymi dwoma kolejkami trzy zespoły miały szansę na tytuł mistrza ale jak wiadomo tylko jedna drużyna mogła znaleźć się na pierwszym miejscu. Sobotnie granie na początek przyniosło pierwszy remis w tych rozgrywkach - lider tabeli Tomi Markt zremisował z drużyną Coco Jambo 5-5. Dwa kolejne spotkania tego dnia to wysokie zwycięstwa drużyny Malik Przywory i Zip Skład-u. Tym samym przed niedzielną ostatnią kolejką w walce o tytuł zostały tylko dwie drużyny - Zip Skład i Tomi Markt. Po pierwszym niedzielnym meczu było już wiadomo kto wygra ligę ponieważ Zip Skład zremisował z Malikami z Przywór i tym samym nie miał szans wyprzedzić ,,Tomików" w tabeli, którzy w ostatnim meczu zremisowali 4-4 z drużyną Szatajni Team i mogli świętować sukces po raz drugi na parkiecie w Tarnowie Opolskim. Królem strzelców rozgrywek z 31 bramkami został zawodnik drużyny Sztajni Team- Mateusz Steinhof.

     Podsumowanie rozgrywek ośmej edycji odbędzie się 10 lutego na corocznym Turnieju Walentynkowym - tego dnia drużyny rozegrają turniej futsalu na duże bramki, rozdane zostaną puchary oraz nagrody indywidualne dla zawodników.  Serdecznie zapraszamy tego dnia od godz. 14.00 na halę sportową wszystkich zakochanych i nie tylko

Wyniki
Tabela
Najlepsi strzelcy


Kolejna porażka Odry Kąty Opolskie w II lidze

   17 listopada br. na halę sportową w Tarnowie Opolskim zawitała drużyna MKS Czechowice Dziedzice zajmująca 3 pozycję w ligowej tabeli.

   Drużyna z czołówki ligi w tym spotkaniu dyktowała warunki przy obydwy stołach. Jedyna wygrana partia przez Bernackiego w pierwszej serii, która dała prowadzenie 1:0 okazała się jedyną wygraną  tego dnia. Mecz po niecałych 2 godzinach zakończył się wygraną  9:1 gości.

Kolejna szansa do rehabilitacji 24 listopada na wyjeździe z drużyną Jedynka Pszów a kolejne spotkanie w Tarnowie Opolskim odbędzie się 1 grudnia. Odra zmierzy się z LKS Liswartą Lisów. Już teraz serdecznie zapraszamy na to spotkanie na halę sportową w Tarnowie opolskim.

 LZS Odra Kąty Opolskie   1:9   MKS Czechowice Dziedzice

 

Odra Kąty Opolskie 

 

Kondziela Krzysztof

 

 

 

-

MKS Czechowice Dziedzice

 

Giza Bartos 

 

 

 

1:3

(17:19, 7:11, 11:8, 3:11)

 

 

Staniszewski Piotr 

 

 

 

-

 

 

Grabski Dawid 

 

 

 

1:3

(9:11, 7:11, 12:10, 5:11)

 

 

Kondziela Krzysztof

 

 

 

-

 

 

Grabski Dawid

 

 

 

0:3

(4:11, 0:11, 9:11)

 

 

Staniszewski Piotr 

 

 

 

-

 

 

Giza Bartosz

 

 

 

2:3

(11:13, 6:11, 11:9, 11:5, 5:11)

 

 

Bernacki Łukasz

 

 

 

-

 

 

Wróbel Paweł 

 

 

 

3:1

(11:7, 6:11, 11:3, 11:8)

 

 

Kałuża Dawid

 

 

 

-

 

 

Ramenda Adam 

 

 

 

0:3

(9:11, 2:11, 5:11)

 

 

Bernacki Łukasz

 

 

 

-

 

 

Ramenda Adam

 

 

 

1:3

(4:11, 11:6, 1:11, 6:11)

 

 

Kałuża Dawid

 

 

 

-

 

 

Wróbel Paweł 

 

 

 

0:3

(4:11, 9:11, 6:11)

Staniszewski Piotr

 

KałużaDawid

 

 

 

-

Giza Bartosz

 

RamendaAdam 

 

 

 

1:3

(9:11, 8:11, 11:5, 8:11)

Bernacki Łukasz

 

Kondziela Krzysztof

 

 

 

-

Grabski Dawid

 

Wróbel Paweł

 

 

 

2:3

(9:11, 6:11, 11:4, 11:8, 5:11)

 




Sukces zawodniczki ASW Tarnów Opolski - Zdzieszowice

Miesiące indywidualnych treningów Martyny, sztab ludzi i ogromne zaangażowanie przyniosły wspaniałe wyniki w postaci indywidualnego Wicemistrzostwa Polski Juniorek Młodszych w konkurencji kumite -55kg, oraz brązowego medalu w kata. Wychowanka Prezesa Zarządu Akademii Sztuk Walki Tarnów Opolski - Zdzieszowice może być z siebie dumna. Martyna, podczas Mistrzostw Polski wygrała aż trzy walki przed czasem (ippon). Wyczyn ten nie udał się żadnemu innemu zawodnikowi, także wśród seniorów. Gdyby organizator przewidział klasyfikację "najlepszego zawodnika mistrzostw" - Diak bezapelacyjnie otrzymałaby ten tytuł. Kata to także popis mieszkanki Januszkowic, która rywalizowała aż z 25 zawodniczkami. Po eliminacjach Martyna zajmowała 4. miejsce, natomiast finałowa tura pozwoliła jej na uplasowanie się na najniższym stopniu podium wyprzedzając m.in. aktualną Mistrzynię Europy.

Mistrzostwa Polski w Lublinie zorganizował Lubelski Klub Karate Kyokushin, kierowany przez shihan Jacka Czernieca. Sędzią Głównym był shihan Andrzej Drewniak. Wystartowało 246 zawodników z 36 klubów. 



źródło oraz zdjęcie: www.asw24.pl

Kujakowice pokonały drużynę z Kątów Opolskich

     Spotkanie w ramach szóstej kolejki II Ligi tenisa stołowego odbyło się w piątek 20 października o godzinie 19.00 na hali sportowej w Tarnowie Opolskim. Ekipa z Kujakowic przystąpiła do tego meczu w roli zdecydowanego faworyta - w tym sezonie nie przegrali jeszcze żadnego meczu i są wiceliderem rozgrywek II Ligi ustępując drużynie Dąbrowiaka Dąbrowa Górnicza gorszym stosunkiem setów a ekipa gospodarzy jest bez choćby punktu w tym sezonie.

     Początek spotkania jak i cały mecz to zdecydowana przewaga przyjezdnych, którzy prowadzili już 5-0. Wtedy pierwszy pojedynek wygrał debel Kondziela - Bernacki. Ten drugi wygrał również jedną gre pojedyńczą i po niespełna dwóch godzinach mecz zakończył się wygraną gości 8-2 i po raz kolejny w tym sezonie drużyna z gminy Tarnów Opolski musi uznać wyższość rywali. Natomiast Kujakowice na pewno w tym sezonie będzie liczyć w walce o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju.

     Kolejne spotkania LZS Odra Kąty Opolskie rezegra 10 listopada na wyjeździe w Zawierciu. Natomiast 17 listopada o godzinie 18.00 na hali w Tarnowie Opolskim pojedynek z drużyną MKS Czechowice Dziedzice. Już teraz serdecznie zapraszamy na ten mecz.

LZS ODRA KĄTY OPOLSKIE  2-8  LZS BLYSS KUJAKOWICE

Składy drużyn:

LZS Odra Kąty Opolskie: Krzysztof Kondziela, Piotr Staniszewski, Dawid Kałuża, Łukasz BernackiLZS

BLYSS Kujakowice:
Wojciech Głuszek, Marek Półciennik, Piotr Gerlic, Tomasz Fortunko,



KETA czyli nieformalny rowerowy
Klub Ekstremalnej Turystyki Antyodleżynowej formalnie zakończył sezon 2017

Nie można powiedzieć, że rowerzyści zakończyli ten sezon z przytupem, ale na pewno z szumem wiatru we włosach (kto ma) i z pluskiem. Ten rok był wyjątkowy, bo żeby zorganizować, a przede wszystkim zaplanować wycieczkę rowerową, trzeba było zostać ….. strzelcem i to wyborowym. Wstrzelić się w weekend z dobrą pogodą graniczyło z cudem. Widać, że czasem jak coś się rodzi w przysłowiowych bólach, potrafi się bardzo dobrze skończyć. Tak też było i tym razem. Po długim celowaniu w słoneczną pogodę i w wolną sobotę kierownika hali sportowej, grupa śmiałków wyruszyła w podróż po Krainie Świętej Anny. Tym razem celem wyprawy było Starorzecze Odry i prom w Zdzieszowicach / Mechnicy – zależy z której strony się zaatakuje. Prowadzący spodziewał się pewnych utrudnień po ostatnich deszczach i ogólnie poszło całkiem nieźle, tylko rowery się trochę upaprały, a jeden uczestnik organoleptycznie sprawdzał gęstość nadodrzańskiego błota.

Zanim to jednak nastąpiło, 14.10.2017r. o 9:00 rowerzyści zebrali się tłumnie pod halą sportową, skąd zwyczajowo startujemy. Zawodowy fotograf się nie stawił, do czego niestety chyba trzeba się przyzwyczaić – priorytety mu się zmieniły – co skutkowało objęciem przez kierownika hali sportowej tej niewdzięcznej funkcji. Również zwyczajowo wszyscy pomknęli do Kamienia Śląskiego i Kamionka, a stamtąd z górki asfaltem do Gogolina. W Gogolinie zrobili zwód na stare torowisko, dojechali do Krapkowic i nieczynnym mostem kolejowym przedarli się na drugą stronę Odry. Następnie siłą peletonu zaatakowali Krapkowicki rynek i dziedziniec zamku, i po krótkim podziwianiu tegoż obiektu zjechali do ujścia Osobłogi. Prowadzący dawał dyskretne sygnały żeby uważnie słuchać i czytać wszystkie informacje po drodze, bo może to się przydać na końcu wycieczki.

Za ujściem zaczęły się schody, bo trzeba było przejechać przez 150 metrowy odcinek podmokłego terenu. To właśnie w tym miejscu doszło do połączenia paru uczestników wyprawy z nadodrzańskim błotem z czego jedno połączenie było rytualne, czyli całocielne. Ofiary częściowe doprowadziły szybko obuwie do porządku, natomiast ofiara rytualna rytualnie, ale z godnością, wycofała się  na z góry ustalone pozycje i zakontraktowanym transportem pojechała się wylegiwać w domu. Reszta pomknęła na szczęście dalej, trochę wałem, trochę drogami polnymi, wprost w objęcia Starej Odry, nazywanej obecnie Łęgiem Zdzieszowickim, a później na prom. Przeprawa promem była niewątpliwą atrakcją tej wycieczki, gdyż można było dosłownie zostać motorem napędowym tego cudu techniki. Po drugiej stronie rzeki przewodnik poprowadził grupę do willi Hrabiny Valeski von Bethusy-Huc, znanej niemieckiej pisarki, która na przełomie wieków XIX i XX żyła w Zdzieszowicach.

W związku z ryzykiem ponownej kąpieli błotnej i powiększenia strat w ludziach, ze Zdzieszowic do Żyrowej ekipa pojechała asfaltem. Zaplanowany postój w Żyrowej trzeba było przełożyć, bo sklep już został zamknięty. Drugi punkt, czyli podziwianie pałacu w Żyrowej został za to zrealizowany w całości. Właściwie pozostał już tylko powrót do domu, ale za Oleszką ekipa przystanęła, by ze zbocza Góry Świętej Anny podziwiać odległy krajobraz. Przejrzystość powietrza trochę nawalała, ale i tak widok był niezły. Pozostało już tylko zjechać przez Ligotę Dolną na niziny, zrobić przystanek w Otmicach przy kapliczce tatarskiej i dopedałować, przeciskając się między starym lotniskiem i wyrobiskiem wapienia, do Nakła. Zgodnie z obietnicą wycieczki rowerowe kończą się naprzemiennie w tych miejscowościach, z których pochodzą rowerzyści, tak żeby wszyscy doświadczyli uroków powrotu do domu po ostygnięciu mięśni i zjedzeniu czegoś na gorąco.

Na zakończenie odbył się konkurs wiedzy o miejscach, które odwiedziliśmy w 2017 r. (Olszowa – Park Miniatur, Jeziora Turawskie, Opole – Muzeum Polskiej Piosenki i Zdzieszowice), a jego uczestnicy otrzymali nagrody rzeczowe. Sezon został zamknięty pieczeniem kiełbasek na ognisku, które - po przejechaniu przez rowerzystów 60 km - smakowały najlepiej na świecie. Nasz kolega, który zagrał rolę ofiary rytualnej, po przebierankach również dotarł na ognisko za co szczerze mu wszyscy dziękowali. Grunt to się nie zniechęcać. Chętnych do zwiedzania ciekawych miejsc zapraszamy na kolejne wycieczki rowerowe w 2018 r. Szczegóły zawsze na www.halatarnowopolski.pl.tl

T.R.

Zdjęcia


Niewiele zabrakło do remisu

   Dnia 6 października w czwartej kolejce II ligi tenisa stołowego LZS Odra Kąty Opolskie u siebie podejmowała drużynę AKS Mikołów.

   Drużyna gości przystępowała do tego meczu w roli faworyta ale zawodnicy Odry tanio skóry sprzedać nie chcieli... Po zaciętym i wyrównanym początku oraz meczach deblowych na ostateczne rozstrzygnięcie czekaliśmy praktycznie do samego końca. Niestety zabrakło spokoju i koncentracji i po raz kolejny tenisiści z Kątów Opolskich zapłacili frycowe w II lidzie.

   Kolejna szansa do rehabilitacji już 13 października na wyjeździe w Żywcu. Natomiast 20 października o godzinie 19.00 na hali sportowej w Tarnowie Opolskim - Kąty Opolskie zagrają z drużyną LZS BLYSS Kujakowice. Już teraz serdecznie zapraszamy na to spotkanie.

LZS Odra Kąty Opolskie  4-6  AKS Mikołów

Składy drużyn:

LZS Odra Kąty Opolskie:  Kondziela Krzysztof, Staniszewski Piotr, Bernacki Łukasz, Kałuża Dawid.

AKS Mikołów: Woźniak Jakub, Cioch Błażej, Komandzik Rafał, Papała Jakub, Brożek Piotr. 


Beniaminek nie sprostał drużynie spod Raciborza.

     Dnia 20.09.2017r. na hali sportowej w Tarnowie Opolskim drużyna LZS Odra Kąty Opolskie podejmowała w drugiej kolejce II ligi tenisa stołowego drużynę KS Naprzód Borucin.

     Naprzód Borucin pokonał drużynę z Kątów Opolskich gładko i nie pozostawił żadnych złudzeń kto w tym pojedynku był lepszy, choć po pierwszych dwóch dużych setach był remis 1:1 za sprawą zwycięstwa 3:1 Łukasza Bernackiego przy stole nr 2. - jak się okazało było to jedyne zwyciestwo gospodarzy. W kolejnych pojedynkach  było widać że drużyna gości przewyższała umiejętnościami zawodników gospodarzy i nie pozostawiła złudzeń kto tego dnia zdobędzie komplet punktów. Mecz zakończył się wynikiem 1:9.

     Drużynę z gminy Tarnów Opolski czeka teraz wyjazd do Dąbrowy Górnczej na mecz z tamtejszym UKS Dąbrowiak a 6 października na halę sportową w Tarnowie Opolskim przyjeżdża drużyna AKS Mikołów. Już teraz organizatorzy zapraszają na ten mecz a zawodnicy oczekują wsparcia z trybun.

LZS Odra Kąty Opolskie  1:9  KS Naprzód Borucin

 

SKŁADY DRUŻYN

LZS ODRA KĄTY OPOLSKIE

KS NAPRZÓD BORUCIN

1.

Krzysztof Kondziela

1.

Marek Ciemienga

2.

Piotr Staniszewski

2.

Daniel Michael

3.

Łukasz Bernacki

3.

Mateusz Lasota

4.

Dawid Kałuża

4.

Mirosław Piecowski

 



LZS Odra Kąty Opolskie zaingurowała sezon w II lidze

        Po udanym poprzednim sezonie dla klubu z gminy Tarnów Opolski przyszedł czas na rozpoczęcie kolejnego. Klub posiada dwie drużyny tenisa stołowego, które w tamtym roku awansowały w swoich ligach. Pierwsza drużyna awansowała do II ligi a druga drużyna awansowała z IV ligi do III ligi.

        Dnia 15.09.2017 w piątkowy wieczór na hali sportowej w Tarnowie Opolskim (tam na co dzień trenuje i rozgrywa swoje mecze drużyna z Kątów Opolskich) II ligowcy w pierwszej kolejce spotkali się z drużyną Akademii Tenisa Stołowego  Ligota Łabędzka. Początek pojedynku zapowiadał się całkiem dobrze dla gospodarzy, którzy toczyli wyrównane mecze lecz w biegiem czasu zauważalne było większe doświadczenie zawodników drużyny gości, którzy wygrywali decydujące akcje i ostatecznie po dwóch godzinach grania mecz zakończył się wygraną gości 8:2

     Szansa do rehabilitacji po porażce już w najbliższą środę o godz. 18:00. Spotkanie z drużyną KS Naprzód Borucin odbędzie się również na hali sportowej w Tarnowie Opolskim. Serdecznie zapraszamy wszystkich do wspólnego kibicowania.

 

LZS Odra Kąty Opolskie 2-8 Akademia Tenisa Stołowego Ligota Łabędzka

SKŁADY DRUŻYN

LZS ODRA KĄTY OPOLSKIE

ATS LIGOTA ŁABĘDZKA

1.

Krzysztof Kondziela

1.

Dariusz Steuer

2.

Andrzej Polok

2.

Jarosław Rolak

3.

Łukasz Bernacki

3.

Mateusz Burkacki

4.

Dawid Kałuża

4.

Wacław Suchecki


 


VI GMINNY TURNIEJ TENISA ZIEMNEGO 


Wyniki VI Gminnego Turnieju Tenisa Ziemnego



 Fotorelacja z turnieju:






C'est la vie – Paryż z pocztówki, Opole w „realu”,
czyli wycieczka rowerowa do Muzeum Polskiej Piosenki.

 

W środku wakacji grupa rowerowa do zadań specjalnych nie zwalnia tempa. 6.08.2017 r. 23 uczestników  stanęło  na starcie organizowanego przez Gminę Tarnów Opolski rajdu rowerowego do Opola. Do pokonania było niewiele ponad 40 km w płaskim jak stół terenie, a więc była to wymarzona trasa dla początkujących cyklistów i rodzin z dziećmi. Żeby nie jeździć bez sensu i bez celu, tym razem atrakcją rajdu miało być zwiedzanie Muzeum Polskiej Piosenki.

Start jak zwykle nastąpił pod halą sportową, a dalej peleton pojechał Lasem Tarnowskim, najpierw w kierunku Walidróg, a później Maliny. W trakcie pedałowania kierownik zamieszania zauważył kilka niepokojących rzeczy. Po pierwsze, na starcie zabrakło etatowego fotografa, który dwojąc się i trojąc w czasie wycieczek, zawsze dostarcza opisującemu pięknego materiału pisarskiego. Po drugie, w peletonie z tygodnia na tydzień przybywa rowerzystek z Klubu Seniora, co jest o tyle niepokojące, że seniorki nadają tempo grupie i trzeba się nieźle narobić żeby za nimi nadążyć. Po trzecie, z roku na rok przybywa e-bike'ów, no cóż, XXI wiek. PS. Najaktywniejsze seniorki jeżdżą w manualu, czyli na zwykłych rowerach bez wspomagania.

Z Maliny przez Grudzice cała grupa, przy pomocy paru zręcznych wygibasów, przemieściła się bocznymi drogami do Nowej Wsi Królewskiej, a potem, przy kąpielisku Bolko, nastąpiło bezkolizyjne wpięcie w nadodrzańską ścieżkę rowerową, ujeżdżaną w każdy weekend przez tysiące opolan. W planie było moczenie ciał w Malinie albo w kamionce Bolko, ale prowadzący za bardzo wziął sobie do serca godzinę rezerwacji i z rozdartym sercem popędził towarzystwo ku Wyspie Pasiece. Przedarcie się w niedzielne popołudnie przez parking przy Wyspie Bolko zajęło peletonowi kilkanaście minut, ale w końcu wszyscy wydostali się z kociokwiku i bezpiecznie dotarli do celu podróży, czyli Narodowego Centrum Polskiej Piosenki. Po uwiązaniu rumaków i załatwieniu niezbędnych formalności cała grupa została zaopatrzona w audiobooki i mogła zabrać się za zwiedzanie ekspozycji.

(Nie będę się rozpisywał nad tym co można tam zobaczyć, bo każdy w niedzielne popołudnie, zamiast na spacer po hipermarkecie, może udać się na spacer z rodziną po opolskich wyspach i przy okazji wstąpić do muzeum.)

Dziwnym trafem, bawiąc się jednym z wielu tabletów, prowadzący wycieczkę trafił na piękną piosenkę, nieżyjącego już piosenkarza Andrzeja Zauchy pt. C'est la vie – Paryż z pocztówki. Piosenka jak ulał pasuje właściwie do każdej miejscowości, nie wyłączając Opola i chyba do każdego człowieka. Postać piosenkarza też jest dość oryginalna i odzwierciedla tzw. amerykański sen o karierze. Śmierć artysty również była bardzo „amerykańska”, bo zginął od ….. proszę sobie doczytać na Wikipedii. Starsze pokolenie pewnie wie.

Po zwiedzaniu uczestnicy wymienili się wrażeniami i widać było, że każdy znalazł w ekspozycji coś, co mu się bardzo podobało.

A później prowadzący poprowadził rowerzystów po opolskich brukach, pogwizdując cały czas C'est la vie …. wprost do znanej lodziarni, a po lodach, wałem nad Odrą na Wyspę Bolko, by posiedzieć trochę w wygodnych koszach i podziwiać leniwie płynącą rzekę. Po ochłodzeniu, nawodnieniu i nasyceniu oczu widokami, grupa została dla zmyłki poprowadzona zupełnie inną trasą, przez Groszowice i las za Grotowicami, wprost na Groszowickie Łąki i stawy w Kosorowicach. Tym razem zamiast w kwitnącym rzepaku, przyszło pedałować wśród dojrzewającej kukurydzy, której jakby dużo więcej rośnie z roku na rok. Rajd rowerowy został uroczyście zakończony w Kosorowicach, ponieważ kierownik wycieczki tam mieszka i nie chciało mu się jechać dalej.

C'est la vie, c'est la vie …..... wiecie co, te seniorki to mają kopa! I nie mają litości!

Zdjęcia 



Tour de Turawa

 

Sezon motocyklowy w pełni, ale miłośnicy turystyki cichszej, nawet ci, którzy na co dzień jeżdżą motocyklami, dosiedli w niedzielę 16.07. swoich rumaków, czyli rowerów. Zgodnie z definicją, rower to pojazd mechaniczny napędzany siłą ludzkich mięśni. Kto miał w szkole piękny przedmiot zwany logiką, ten wie, że jest to definicja klasyczna, czyli rozszerzająco-zawężająca, albo wężykująca, jak ktoś się napije, ewentualnie ogólno-szczegółowa i w ogóle rozjaśniająco-zaciemniająca. Chyba wszystko jasne?

No to właśnie na takim czymś i jednym Chicken Bike'u, 16 rowerzystów wyruszyło na trasę rajdu dookoła jezior turawskich. O tym że dookoła, uczestnicy dowiedzieli się dopiero pod halą sportową z ust przebiegłego kierownika tegoż obiektu, czyli ode mnie, czyli piszącego te głupoty. Definicji obiektu nie podaję, bo zrobiłoby się jeszcze ciemniej w jasności. Dość powiedzieć, że etatowy Mordochwyt otrzymał zadanie wykonania zdjęcia startowego z lotu nielota i bidulek tak się męczył, że nie mógł złapać ostrości. O siniakach na łokciach nawet nie wspomnę. Może ktoś wie, co to za technika fotografowania?

Potem było już malinowo. W Walidrogach dobraliśmy 4 zakontraktowane wcześniej osoby i jechaliśmy sobie przez pola i lasy, a posiniaczony fotograf dwoił się i troił, żeby uchwycić w obiektywie, co lepsze kąski. A to bocianka ustrzelił, a to łan zboża na chwilę przed żniwami - krówek nie zdążył, bo za szybko się pasły - i tak oto, klucząc na koniec wśród krzaków jagódek, dotarliśmy do Szczedrzyka. Tutaj dokonaliśmy odprawy posłów greckich w ilości 1 kontuzjowany i 2 do obstawy, a sami skierowaliśmy się wprost do Jedlic, słynących z produkcji słoików i tam przeprawiliśmy się na drugą stronę Małej Panwi. Przeprawa była cywilizowana, czyli mostem, chociaż widać było, że wpław nawet by człowiek kolan nie zamoczył. Potem wałem śmignęliśmy na północny brzeg jeziora, kontemplując po drodze widoki i tam skorzystaliśmy z pięknej słonecznej plaży połączonej z cudowną oazą.

Po przerwie przebiliśmy się przez mrowie ludzkie na północnej promenadzie i z powrotem zalogowaliśmy się na wale. Fotograf się nie zalogował i zamiast zdjęć panoramicznych jeziora fotografował wał na zewnątrz, stąd wiemy, że nie przecieka.

Po przeskoczeniu przez tamę, raz w dół i raz w górę, dopedałowaliśmy do jeziora średniego, gdzie zrobiliśmy drugą przerwę i pozbieraliśmy rannych. Trzeba przyznać, że nikt z peletonu nawet się nie skrzywił, że ciężko, że daleko, że do d....... i w ogóle wszyscy wyglądali na zadowolonych.

Wobec powyższego nie było wyjścia i trzeba było grzać na zasłużony posiłek. Nagroda za trud wymagała przejechania Niwek, Chrząstowic, Dębia i Dąbrowic, co też przyszło nam zadziwiająco gładko. Nie będę ukrywał, że cały peleton pociągnęły, dosłownie, jadąc cały czas ok 20 km/h, panie  z Klubu Seniora. Kto nie wierzy, niech następnym razem jedzie z nami i sam spróbuje. Panie mówiły, że to nie głód je tak gna, że to standardowa prędkość senioralna, więc boję się pomyśleć co by było na pustym żołądku.

Jakoś dotrwaliśmy siedząc na ogonie seniorom i dotarliśmy do ostatniego przystanku, czyli Restauracji Myśliwska w Walidrogach, której szef przygotował dla uczestników rajdu pizzę. Definicja pizzy jest prosta i mówi, że pizza ma być pyszna i taka właśnie była. Zasiedzieliśmy się przy niej prawie do 21:00 i ciężko było wsiąść na rower by przejechać jeszcze te parę kilometrów do Nakła, Tarnowa i Kosorowic, skąd pochodzą rowerzyści. Ech, ci z Walidróg to mieli dobrze tym razem. To był kolejny z rajdów, który udał się w 100%, żeby jeszcze ten Chicken Bike od fotografa nie robił tak jak kura na podwórku, yyyooooooo ko, ko, ko, yyyoooooooo pak, pak, pak …... ;-P

Zapraszamy wszystkich na kolejną wycieczkę w sierpniu. :-)

 

Zdjęcia z wycieczki


Burza nie przyszła Burza wygrała, a rajd do Olszowej był na 6
 w skali ocen szkolnych.

 

Po wielu kwietniowych perypetiach pogodowych, 27.05.2017 r. doszło do pierwszego w tym sezonie  rajdu rowerowego. Na starcie jak zawsze mogli stanąć wszyscy amatorzy pedałowania, niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania i przynależności partyjnej. Rajd organizowany trochę na tzw. kolanie był wyjątkowo udany. Trasa została opracowana perfekcyjnie przez pracowników hali sportowej, a prowizoryczność imprezy dotyczyła tylko jej terminu. Ze względu na natłok komunii i napięty grafik meczowy prowadzącego, dosłownie w ostatniej chwili data została zaklepana. Frekwencja na tym na szczęście nie ucierpiała i o godz. 14:00 w sobotę pod halą sportową stawiło się 15 cyklistów, rozleniwionych przedłużającą się zimą i żądnych przygód. Paru jeszcze nie dojechało ze względu na inne zobowiązania. Właściwie na inaugurację sezonu mieliśmy jechać do Turawy, ale ….. czyż nie fajnie jechać rowerem wśród pól porośniętych kwitnącym rzepakiem? No właśnie. Turawa i tak nam nie ucieknie.

Kręte ścieżki rowerowe poprowadziły peleton do Parku Miniatur Sakralnych w Olszowej, położonej ok. 27 km od Tarnowa Opolskiego, ale oprócz parku po drodze czekało na nas wiele innych atrakcji i pięknych widoków z Górą Św. Anny na czele. Co można było zobaczyć na miejscu i co przeżyć po drodze,  widać na zdjęciach pstrykanych przez najlepszego fotografa wycieczkowego, który po prostu czyta w myślach prowadzącego oraz zawodowego fotografa amatora rowerzystę, który dość krytycznie podchodzi do swoich dzieł i udostępnia nam tylko starannie wyselekcjonowane fotki – pozostaje wierzyć, że to te najlepsze zdjęcia wykonane jego ręką, okiem i aparatem. Z jednym wszyscy na pewno się zgodzą, żal było odjeżdżać z Olszowej.

Zdjęcia zdjęciami, ale żeby przeżyć prawdziwą przygodą trzeba się trochę zmęczyć. W peletonie turystycznym zawsze można pogadać i liczyć na pomoc kolegów rowerzystów, dlatego nasze wycieczki upływają w miłej atmosferze i te pięćdziesiąt parę kilometrów nie wiadomo kiedy znika. Powrotna droga wcale się nie dłużyła i ani się obejrzeliśmy, a już był Szymiszów, tradycyjne miejsce odpoczynku, a później Ogórek i po paru obrotach pedałami zakończyliśmy jazdę w Tarnowie Opolskim.

Chociaż po drodze widzieliśmy gromadzące się na horyzoncie chmury, to burza nie nadeszła, za to dzięki pokrętnemu planowi organizatora, tenże mógł w niedzielę wesprzeć swój ukochany zespół o równie buńczucznej nazwie i przyczynić się do zwycięstwa Burzy nad Kosmosem. To się nazywa udany weekend.


Zdjęcia z wycieczki



Rowerem do Olszowej, czyli czas rozpocząć 

Rajd rowerowy 2017

27.05.2017r. (sobota) Hala Sportowa  pierwszą w tym roku wycieczkę rowerową organizuje do Parku Miniatur Sakralnych w Olszowej. Na miejscu wiele ciekawych atrakcji. Trasa bardzo malownicza o długości 52 km, ( tam i powrót)

Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników dwóch kółek na strat.
Startujemy o godz.14.00 spod Hali Sportowej w Tarnowie Opolskim.

 

"OPOLSCY WOJOWNICY"  
GALA SZTUK WALKI
W
TARNOWIE OPOLSKIM


 

18 marca br. na naszej hali sportowej miała miejsce Gala sztuk walki - "Opolscy Wojownicy". Na profesjonalnym ringu stoczono 10 walk m.in. w boksie, muay thai, karate i MMA. Na parkiecie stanął ring z prawdziwego zdarzenia z profesjonalnym oświetleniem. Kolejni zawodnicy wychodzili na ring przy wybranej przez siebie muzyce, dopingowani przez kibiców, którzy tego dnia szczelnie wypełnili naszą hale sportową. Imprezę została zoorganizowana bardzo profesjonalnie za co należą sie duże brawa organizatorom.



Więcej informacji o gali oraz fotorelację znajdziecie TUTAJ


VII TURNIEJ WALENTYNKOWY 

Bez nazwy.png


Wyniki VII Turnieju Walentynkowego

Podsumowanie VII Edycji Halowej Ligi Piłki Nożnej


Udany debiut Biegu Tarnowskiego

     W Dniu 19.11.2016r. odbył się I Bieg Tarnowski. Stadion w Tarnowie Opolskim tego dnia opanowało mnóstwo miłośników biegania. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała biegaczy, chociaż po biegu było dużo pozytywnych opini na temat błota na trasie, które dodawało biegaczom dodatkowej adrenaliny

     Przed biegiem głównym od godz.10.00 startowały dzieci od przedszkola do gimnazjum. Wielkie brawa dla dzieci, które w takich trudnych warunkach pogodowych z uśmiechem na twarzy pobiegły odpowiedni dystans dla swojej konkurencji. Równo o godz. 12.00 ze stadionu ruszyli biegacze w biegu głównym na dystansie 10 km. Start i meta miała miejsce na stadionie. Natomiast reszta trasy przebiegała przez piękny krajoobraz lasu tarnowskiego

      Po biegu głównym uczestniczy regenerowali się grochówką z bułą. Następnię udali się do pobliskiego GOK-u na wręczenie nagród oraz losowanie nagród których było naprawdę sporo Każdy z biegaczy- mały i du
ży wrócił do domu z pamiątkowym medalem I Biegu Tarnowskiego.

Serdecznie Zapraszamy!!



Sezon rowerowy 2016 zakończony!

      Stało się to 23.10.2016 r. po południu. Kiedyś ten sezon trzeba było oficjalnie zakończyć. Przez naszą kochaną zmienną pogodę ciężko było się wstrzelić z terminem i w zasadzie był to ostatni gwizdek przed zmianą czasu na zimowy, ale najważniejsze to chcieć. Dla chcących w niedzielę zaświeciło słońce i w sile 33 rowerów – tak, tak, to nie blef – z czego 20 stałych uczestników, 11 seniorów z całej gminy i dwóch prowadzących, wyruszyliśmy w drogę spod hali sportowej w Tarnowie Opolskim. Na zakończenie sezonu 2016 zmierzyliśmy się z turystyczną „pętlą śmierci”, ułożoną specjalnie na tą okazję przez pracowników hali sportowej. Założenie było takie, że przejeżdżamy przez wszystkie wioski Gminy Tarnów Opolski, przy okazji ogólnie omawiając sobie napotykane po drodze atrakcje. Trasa, należąca do łatwych z jedną premią górską w Raszowej wynosiła ok. 35 km, czyli jak na zaprawionych w bojach rowerzystów, była to tylko rozgrzewka.

Największym atutem naszej Pętli Tarnowskiej jest to, że bez błądzenia i wielokrotnego przejeżdżania tymi samymi drogami można zwiedzić całą gminę, dowolnie konfigurując długość trasy, czas jazdy, ilość etapów oraz ilość odwiedzonych ciekawych miejsc. Zasada jest taka, że im więcej ciekawych miejsc chcesz odwiedzić, tym dłuższa będzie twoja trasa.
My wybraliśmy wariant, w którym przejechaliśmy przez wszystkie wioski, ale za to nie odbijaliśmy na boki w celu odwiedzenia innych ciekawych miejsc niż te, które znalazły się bezpośrednio na trasie przejazdu. Po kolei były to: Tarnów Opolski, Nakło, Raszowa, Walidrogi, Przywory, Kąty Opolskie, Miedziana i Kosorowice.


Pomimo idealnie zaplanowanej trasy pod kątem czasowym, nie ustrzegliśmy się też niespodzianek. Najpierw dopadł nas problem techniczny w jednym z rowerów. Oczywiście z wszystkich posiadanych kluczy, nikt nie miał tego potrzebnego. Na szczęście chop był zaprawionym rowerzystą i z Walidróg pomknął do domu, dokręcił korbę i dopadł peleton w Przyworach, jakby nigdy nic włączając się ponownie do walki. 
Drugą niespodzianką było zaciągnięcie nas, przez jedną z uczestniczek rajdu, na wystawę prac z gatunku malarstwa i rzeźby pana Wojciecha Pytla z Przywór, organizowaną na dworcu PKP przez Stowarzyszenie Nasze Przywory, za co tej pani serdecznie dziękujemy. Tak, byliśmy tam i bardzo nam się podobało, a nasz pobyt został uwieczniony na stronie www stowarzyszenia. Chyba nie zabrudziliśmy za bardzo podłogi?


Potem już poszło gładko, w Kątach Opolskich przy śluzie dotknęliśmy brzegu drugiej co do długości polskiej rzeki, czyli Odry, która wyznacza jednocześnie od strony zachodniej kres naszej pięknej gminy i w promieniach zachodzącego słońca pomknęliśmy lasami do miejsca docelowego, czyli pizzerii w Kosorowicach. Czas przejazdu -  3 godzinki bez napinki.

     Na wszystkich uczestników ostatniego w tym roku rajdu rowerowego czekała gorąca pizza oraz konkurs wiedzy o Gminie Tarnów Opolski i miejscach spoza gminy, które odwiedziliśmy. Pytania, chociaż łatwe, były, jak to określił jeden z rowerzystów, tendencyjne i podchwytliwe, ale po układającym je raczej nie można było się spodziewać czegoś innego. Wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w konkursie, otrzymali nagrody rzeczowe. Nagrodą główną była koszulka rowerowa. 

Zdjęcia z zakończenia sezonu


Tenisiści stołowi rozpoczeli Rozgrywki Ligowe

Na naszej hali sportowej mecze ligowe tenisa stołowego rozgrywa drużyna LZS Odra Kąty Opolskie. Drużyna posiada dwie drużyny które rozgrywa swoje mecze w III i VI lidze. Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału i kibicowania drużynie z Naszej Gminy.

Terminarz spotkań:

III liga: LZS Odra Kąty Op.

IV liga: LZS Odra Kąty Op. II

Uwaga: Zapraszamy również chętne dzieci do rozpoczęcia treningów tenisa stołowego. Zgłoszenia u trenera sekcji podczas treningu, które odbywają się w poniedziałki i środy od godz. 17 do godz. 19.


Wycieczka rowerowa do Barutu

   Tradycyjnie w ostatnią sobotę września rowerzyści z Gminy Tarnów Opolski mieli możliwość odwiedzenia Polany Śmierci w Barucie koło Jemielnicy. Wyjazd nastąpił bardzo wcześnie, bo już o godz. 09:00. Część uczestników, ze względu na miejsce zamieszkania, dołączyła do nas w Nakle. Potem tempem spacerowym, bocznymi drogami, przemieszczaliśmy się na z góry upatrzone pozycje nieopodal Barutu. Po drodze minęliśmy kilka ciekawych miejsc, jak zamek w Izbicku, czy Opactwo Cystersów w Jemielnicy.

   Parę minut po 11:00 zameldowaliśmy się w Barucie w sam raz na rozpoczęciu uroczystości. Ponieważ jesteśmy grupą turystyczną, a nie polityczną, udział w uroczystościach był nieobowiązkowy. Ci, którzy chcieli wysłuchać relacji z prac prowadzonych kolejny rok w tym miejscu, dowiedzieli się, że nadal nie znaleziono ciał zamordowanych żołnierzy NSZ z oddziału „Bartka”, za to w Starym Grodkowie odkopano zbiorową mogiłę z żołnierzami. W dalszej części odprawiona została msza św., a kompania honorowa oddała honory poległym, po tym nastąpiło kilka przemówień. Po zakończeniu wszyscy uczestnicy zostali poczęstowani wojskową grochówką. 
Po jedzeniu udało nam się z powrotem zgrupować  i tym razem inną trasą m.in. przez Dąbrówkę, Centawę i Dziewkowice dotrzeć do Strzelec Opolskich. Dało się przy tym zauważyć znaczącą poprawę infrastruktury drogowej – być może z powodu przyjazdu PAD-a do Barutu we wtorek 27.09. – bo wiele dróg zostało upiększonych nowiutką nawierzchnią asfaltową, nawet w miejscach, w których wcześniej dłuuuuugi czas jej nie było. A może to tylko przypadek?

   Potem zaliczyliśmy skok w nasze ulubione miejsce, czyli oazę w Szymiszowie i po dłuższym postoju przegrupowaliśmy się lasem do Tarnowa Opolskiego. Czas powrotu do Heimatu – 17:00.

Ps. Grzybów brak. Za wyjątkiem paru BOR-owików przygotowujących się do wizyty PAD-a.



Zdjęcia z wycieczki


V GMINNY TURNIEJ TENISA ZIEMNEGO



WYNIKI TURNIEJU

FOTKI Z TURNIEJU  


Rajd rowerowy do Strzelec Opolskich i nie tylko.

     
          Hurrrra! To była jedna z najbardziej udanych wypraw rowerowych organizowanych przez halę sportową, nie tylko w tym sezonie, ale w ogóle, czyli w ciągu miej więcej pięciu lat. Pogoda idealna, słońce z chmurkami, 24 stopnie i lekki wiatr, po prostu można się wybrać na wycieczkę na koniec świata i jeszcze dalej – jak zwykł mówić Buzz Astral – kto nie zna, niech zapyta swojego dziecka. My ograniczyliśmy nasz rajd do Strzelec Opolskich, bo na końcu wyprawy tradycyjnie czekały na nas kiełbaski pieczone nad ogniskiem, a z końca świata moglibyśmy nie zdążyć wrócić i do poniedziałku. Peleton składał się z 21 osób, co jak na okres wakacyjny było naprawdę rekordowym wynikiem. Trzon peletonu, jak zwykle składał się z przedstawicieli Tarnowa Opolskiego, ale drugie miejsce przyznaliśmy ekipie z Nakła. Na doczepkę jechały Kosorowice, wspomagane dzielnie przez rowerzystkę z Opola. Chyba trzeba pomyśleć o nagrodach drużynowych? Po głębszym namyśle zmieniam kolejność: 1. Nakło, 2. Tarnów Opolski, 3. Kosorowice.

No to „sztartnelimy”. Najpierw do Nakła - przepraszam, że nie poinformowałem, że możemy zgarnąć Nakło po drodze – potem krótkim skokiem do Raszowej, a stamtąd lasami do Boryczy. Po drodze zahaczyliśmy o grodzisko z VI – VIII w. Po grodzisku generalnie „uostoł sie ino” kopiec kreta, ale samo datowanie przez archeologów robi wrażenie. Następnie przebiegły plan prowadzącego polegał na tym, że towarzystwo zostało pociągnięte do Kadłuba w celu obejrzenia zespołu dworskiego, a następnie do Osieka, gdzie odkryta została nowa oaza i był to punkt postojowy w połowie dystansu. Wielbłądy cierpliwie czekały na swoich jeźdźców. Po postoju szarpnęliśmy ostro zapomnianą przez cywilizację drogą przez las do Podborzan, wyskakując wprost na fabrykę paneli podłogowych w Strzelcach Opolskich. Długa prosta, nazwana przez Strzelczan ulicą Osiecką, doprowadziła nas do serca miasta. Właściwie kiedyś było to jedno z czterech serc i nazywało się Browar Steinitz. Obecnie mieści się w nim hotel. Od browaru zakosami przemieściliśmy się do strzeleckiego zamku w ruinie. Niestety miasto ucierpiało bardzo w wyniku wyzwalania przez „bratnią armię” i to wyzwalanie nie oszczędziło zamku. Tutaj prowadzący przytoczył parę faktów z historii Strzelec Opolskich, które jak się okazuje kiedyś bardzo piwem stały, co miało odzwierciedlenie w herbie miasta. Po wykładzie peleton przejechał przez park zamkowy i skierował się do wieży Ischl wybudowanej przez Hrabiego Renarda, ostatniego właściciela zamku i ziem strzeleckich. Do wieży musieliśmy nadłożyć 1,2 kaema, ale nikt się nie pogniewał za to na planującego trasę, czyli na mnie, bo było to urocze 1,2 km. Drogą tą, obsadzoną kasztanami, jaśnie pan hrabia jeździł, zapewne konno, do Suchych Łanów i dzięki niemu rowerzyści zyskali piękną aleję chroniącą ich przed słońcem.  Po wieży kolejna atrakcja, ruiny kaplicy w Rożniątowie, która nie była do końca kaplicą, do których (tych ruin) trzeba było dojechać malowniczą drogą z widokiem na Górę Świętej Anny i na końcu troszkę się wspinać. Tu odezwał się brak naszego etatowego fotografa, bo zastępca nie zdążył pstryknąć sarenki, a zająca to nawet nie zauważył. Z kolei przy zjeździe prowadzący, który przed chwilą był fotografem, zaprezentował wspaniałą dziurę w drodze/łące, zamaskowaną soczystą trawą, na której o mało nie postradał życia i nie zniszczył koła, penetrując okolicę na użytek niniejszej wycieczki. Na szczęście przeżył i poprowadził grupę do Rożniątowa, a stamtąd do Szymiszowa, mijając bokiem Agro U Króla i zamek z tzw. Czarną bramą. W Szymiszowie rowerzyści mieli drugą przerwę regeneracyjną i dalej, znaną doskonale wszystkim aktywnym ludziom z naszej gminy drogą, dotarli szczęśliwie do Tarnowa Opolskiego, gdzie pod halą sportową czekało na nich rozpalone ognisko, pyszne kiełbaski i świeże bułki. To był czas na opowiadanie przeżyć z drogi i planowanie kolejnych wypadów. Autochtoni przy ognisku zrobili się bardziej wylewni i docenili nawet „pokrętność” i pejzażowo-geograficzno-historyczną wartość trasy, za co prowadzący będzie im dozgonnie wdzięczny. A potem zaszło słońce i wszyscy pojechali do swoich domów, szczęśliwi.

       Ps. Te świeże bułki, były zasługą ciężkiej pracy piekarni Edma w Tarnowie Opolskim, która przekazała je nieodpłatnie na potrzeby uczestników rajdu, za co serdecznie dziękujemy! Szczególnie dziękujemy dzieciom, które dzielnie pedałowały, bo przejechanie prawie 60 km w wieku 8 czy 10 lat, to jest naprawdę wielka sprawa.


                                                            Zdjęcia z wycieczki



                     Wycieczka rowerowa do Rogowa Opolskiego.

 

   K.E.T.A. nie zwalnia tempa, a co najważniejsze, rozrasta się do niebotycznie wielkich rozmiarów. 27 rowerzystów + jedna kruszynka w foteliku, stawiło się niedzielnym popołudniem 19.06.2016 r. pod halą sportową w Tarnowie Opolskim, aby wyruszyć w organizowaną przez pracowników hali wyprawę historyczno-turystyczną do Rogowa Opolskiego. Z dumą możemy to przyznać, że padł niekwestionowany rekord frekwencji! Obciążenie imprezy czynnikiem ludzkim było tak duże, że trzeba było udać się powtórnie na zakupy, żeby dokupić kiełbasek dla wszystkich, którzy dotrą na metę. Zgodnie z zaleceniami organizatorów, rumaki zostały przygotowane do jazdy niczym kolarzówki na Tour De Pologne. Przed wyjazdem kierownik hali sprawdził obecność oraz zgodność wyposażenia z listą obowiązkowego ekwipunku. Fotograf trzasnął pamiątkowe fotki i peleton ruszył w drogę.

   Byliśmy przygotowani na każdą ewentualność, począwszy od naprawy przebitego koła, czy zdobywania pożywienia w drodze, na obronie przeciwlotniczej i powrocie do domu na gaśnicy kończąc. To się nazywa profesjonalne przygotowanie do podróży. Do tego siłę rowerową mieliśmy tak dużą, jak mrówki faraona szturmujące kuchenne zapasy. Kiedy nadające tempo amazonki z Tarnowa wjeżdżały do Kosorowic, koniec peletonu jeszcze nie zdążył minąć tablicy witająco-żegnającej Tarnów Opolski. Wszystko pierzchało nam spod kół na boki z samochodami włącznie. W Miedzianej przestaliśmy znęcać się nad cywilizacją i zapuściliśmy się w leśne ostępy leśnictwa Miedziana, kontrolowane przez zbrojne oddziały koła łowieckiego Ostoja. Po drodze minęliśmy ofiarę niedawnego podpalenia, czyli ok. hektarowy osmalony młodnik. Później „ścieżką jelenia” dotarliśmy do wyrobiska kamienia wapiennego, a następnie do Górażdży od których nazwę wzięła jedna z większych cementowni w Europie. Tutaj przeskoczyliśmy przez tory i dalej lasami dotarliśmy do Malni.  W Malni całą chmarą przeprawiliśmy się przez DW 423 i po zadkach – z małą przerwą za kościołem, na naprawę błotnika w jednym z rowerów -  doturlaliśmy się do przeprawy przez Odrę. Nie braliśmy co prawda przykładu z Armii Czerwonej, ale przeprawa mimo że sucha i tak nie należała do najłatwiejszych. Trzeba było wnieść rowery po schodach na kładkę pod mostem autostradowym nad Odrą, a następnie znieść je po drugiej stronie rzeki. Na szczęście działanie grupowe dało szybki i spodziewany efekt i znaleźliśmy się po drugiej stronie świata. Stał się tam, na tej kładce, też jeden cud i dzięki niemu nie straciliśmy fotografa, cierpiącego, jak się później okazało na lęk wysokości doprawiony lękiem przestrzeni i strachem przed wodą. Dał radę, inaczej trzeba by go usypiać. Po uratowaniu ludzkiego życia tlącego się w fotografie, zaliczyliśmy jeszcze ostatni, dość stromy podjazd do Rogowa z widoczkiem na zabytkowy młyn wiatrowy i można powiedzieć, że dotarliśmy do celu podróży. Po godzinie i dwudziestu minutach jazdy dotarliśmy do zamku i rozgościliśmy się na jego zewnętrznym dziedzińcu. Miejsca dla innych odwiedzających nie zostało już dużo, a nasze rowery wypełniły niemal całą przestrzeń. Trochę pokropiło, ale na szczęście niegroźnie i tylko chwilę. W ramach zwiedzania wycieczka rozpierzchła się więc po parku zamkowym, a po ponownym scaleniu, uczestnicy zamiast zwiedzać zamek, woleli wysłuchać opowiadania prowadzącego wycieczkę. Pomimo wątpliwej wartości historycznej i znikomej fachowości, opowiadanie o losach zamku zostało przez ogół przyjęte za wyczerpujące i zwalniające masy z obowiązku dalszego edukowania się wewnątrz. Dobrze, że fotograf zachował przytomność umysłu i palnął parę grupowych ujęć na dowód naszego najazdu na obiekt zabytkowy.

   Po krótkiej naradzie zapadła decyzja o powrocie do Tarnowa przez Krapkowice. Droga była dłuższa, ale za to przeprawa przez Odrę o wiele bardziej przyjemna, bo odbywała się nieczynnym mostem kolejowym. Co prawda mieliśmy możliwość skorzystania z opcji wpław, przeprawą wojskową, ale chętnych do moczenia ubrań nie było. Zresztą nasz fotograf był bardzo aktywny i krzyczał za dziesięciu, że już woli mostem kolejowym, najwyżej zamknie oczy, byle nie wodą i nie podwieszaną kładką. Potem zrobiliśmy jeszcze kilka wywijasów przez Krapkowice oraz meandrowaliśmy między burzowymi chmurami i nie wiedzieć kiedy dotarliśmy do Gogolina. Tutaj dzieci, których było aż sześcioro – brawo - mogły w spokoju zjeść lody, podczas gdy dorośli zajęli się pilnowaniem rowerów. Spod lodziarni czarnym szlakiem, mając za plecami wspaniały widok na Jeseniki popedałowaliśmy do Kamionka. Większość uczestników rozpoznała już znajome tereny i wszyscy zgodnie stwierdzili, że z Kamionka to już z zamkniętymi oczami się dojedzie. Faktycznie, każdy wiedział gdzie trzeba skręcić. Przy hałdzie, jakaś niczemu niewinna rodzinka na rowerach, musiała ustąpić nam drogi, bo wiadomo, że jak większy jedzie to lepiej się usunąć. Ostatni odcinek był jak finisz na Stadionie Narodowym, a nagrodą za wysiłek, zamiast medali i pucharów, była pyszna kiełbaska z ogniska lub grilla, przygotowana przez niezastąpionych pracowników hali sportowej. Zwycięstwo przypieczętowaliśmy ogólnym wchłanianiem wyrobów wędliniarskich i nawet zdążyliśmy dotrzeć do domów przed wieczornym deszczem. W sam raz, żeby zasiąść przed telewizorem i poświęcić się oglądaniu Euro 2016.

   Zapraszamy wszystkich mieszkańców gminy i nie tylko gminy, do udziału w kolejnych wycieczkach. Ogłoszenia na www hali sportowej i GOK oraz na słupach ogłoszeniowych i w wybranych sklepach.

   Dziękujemy mieszkańcom Tarnowa Opolskiego, Walidróg, Nakła i Kosorowic za udział w imprezie oraz miło spędzone niedzielne popołudnie. Szczególne podziękowania kierujemy do dzieci, które dzielnie dotrzymują nam kroku, pedałując po 40 km i więcej. 

Zdjęcia z wycieczki


Wycieczka rowerowa nad Jeziora Turawskie, 
czyli gdzie ,,poniosło'' rowerzystów???

        Dnia 22.05.2016r. 12-osobową grupą miłośników dwóch kółek naładowani promieniami słonecznymi, które towarzyszyły Nam przez cała eskapadę ruszyliśmy spod hali sportowej w trasę nad pięknie położone zbiorniki wodne, które przyciągają mnóstwo turystów w sezonie letnim. Jak się później okazało było widać że nad Jeziorami Turawskimi zbliża się on dużymi krokami. Ale może najpierw od początku…

          Drugą w tym roku eskapadę zaczęliśmy od jazdy przez Tarnowski las w kierunku Schulenburgu czyt. Walidróg, gdzie zgarnęliśmy 1 osobę, w tym momencie była nas już 13-stka. Najpierw trasą szosową, gdzie mogliśmy podziwiać uroki natury w postaci boćków i krów na tle pięknych polan. Następnie zjechaliśmy na ścieżki rowerowe leśne gdzie na chwilę ochroniliśmy przed mocno palącym słońcem tego dnia. Wyjechaliśmy znów na szosę w Niwkach, gdzie zatrzymaliśmy się na moment przy pomniku Joachima Halupczoka (ur. 3 czerwca 1968 w Niwkach, zm. 5 lutego 1994 w Opolu), polskiego kolarza szosowego, wicemistrza olimpijskiego, dwukrotnego medalistę mistrzostw świata.

          Po 20 kaemów ,,pedałowania”  od startu dotarliśmy nad Jeziora. I co zastaliśmy??? mnóstwo turystów, na plażach, wałach, i w restauracjach, spotkaliśmy również mnóstwo rowerzystów.

          Następnie podzieliśmy się na 2 grupy: osobom którym było mało km na liczniku rozpoczęli objazd wokół Jeziora Dużego, w tym czasie pozostałe osoby plażowały, korzystały z lokalnej gastronomii, chłodziły się zimnymi napojami i lodami. Czterech ambitnych zapaleńców ,, troche poniosło" i w bardzo szybkim tempie pokonali 23-kilometrowy objazd (z przerwą na orzeźwiający napój).  Znakomita trasa zwłaszcza dla rowerzystów, okrążająca całe Jezioro Duże. Wiedzie drogami asfaltowymi, jednak o niewielkim natężeniu, poza tym prowadzi drogami bitymi, leśnymi ścieżkami i wałem na którym mocno wieje od Jeziora. Nadaje się również dla pieszych, choć wówczas jest to długa całodniowa wędrówka.

          Na Średnie ,, ambitni” wrócili idealnie mieszcząc się w czasie umówionym z ekipą… tylko gdzie się podziało dwóch e-rowerzystów czekających na Średnim? hmmm… Ich też ,,poniosło"- podobno akumulatory były tak naładowane, że koła kręciły się i  musieli wracać do Tarnowa J

          W tak pomniejszonej grupie zregenerowaliśmy siły  ,, U Janka” i przyszedł czas na powrót do domu. Trasa powrotna przebiegała poprzez Szczedrzyk, gdzie widzieliśmy piękny kościół św. Mikołaja, następnie długą trasą lasem wyjechaliśmy w Dębskiej Kuźni, szosą do Walidróg żegnając jej mieszkańca- uczestnika wyprawy, i lasem do Tarnowa Opolskiego gdzie zameldowaliśmy się  równo o godz. 19.00. Każdy rozjechał się w stronę swoich domów.

          Podsumowując: trasa wyprawy to 40 km, dla tych którzy objechali Jezioro Duże - 63km. Oprócz tego 5 godzin aktywnie i świetnie spędzonej niedzieli w miłym towarzystwie - nad jednym z najładniejszym miejsc na Opolszczyźnie.

             Uwaga!!! Macie pomysł i wiecie gdzie kolejny raz można wybrać się na wycieczkę rowerową na Opolszczyznę Czekamy na propozycje!!!

 

Najciekawszą propozycje weźmiemy pod uwagę i zorganizujemy wyjazd J




                                            Zdjęcia z wycieczki




 



Wycieczka rowerowa do Obrowca,
czyli podróż w czasie śladami Templariuszy.

 

W końcu, po wielu dniach perypetii pogodowych, udało nam się zebrać grupkę miłośników dwóch kółek i tym prostym sposobem doszła do skutku pierwsza w tym roku eskapada rowerowa. Tuzin uczestników, dosiadających narowistych rumaków, zrobiła nalot na około siedemsetletnie grodzisko położone nad Odrą w pobliżu miejscowości Obrowiec.

Trasa o długości 22 km z pięknymi widokami została przez nas przejechana w 2h. Tempo dopasowane do trójki 8 letnich dzieci, które bez problemu dotrzymywały nam – kroku?. Grodzisko datowane na XIII – XIV w. skrzętnie skrywa swoje tajemnice za wałem przeciwpowodziowym, postawionym tu podczas regulowania Odry i trzeba bardzo uważać żeby go nie przeoczyć. Wykopalisk nie prowadziliśmy, bo w tym miejscu raczej wszystko zostało już odkryte, albo raczej przekopane. Poza tym nie wzięliśmy łopatek i wykrywaczy metali.  O Tempelbergu krążą też różne legendy i straszne opowieści rodem z horrorów. Nas na szczęście nic złego w tym miejscu nie spotkało, może dlatego, że byliśmy tam w ciągu dnia. Podania ludowe mówią, że najciekawiej w tym miejscu jest nocą. Na wszelki wypadek nie sprawdzaliśmy tego na własnej skórze i „lepszą” drogą, zaproponowaną przez miejscowych, na której wytrzęsło nam wszystko z kieszeni i o mało nie straciliśmy zębów, dopedałowaliśmy z powrotem do Obrowca.

Rada dla wybierających się do Obrowca w sobotę  -  po południu nie ma w tej miejscowości otwartego sklepu. Zawiedzione miny dzieci czekających na lody mroziły krew w żyłach równie skutecznie, jak opowieści o strachach z Tempelbergu. Na szczęście za wsią jest stacja benzynowa otwierająca swoje podwoje 24 h na dobę. My wybraliśmy jednak inny wariant.

Rozjuszeni średniowiecznymi opowieściami popedałowaliśmy czym prędzej bardzo malowniczą drogą z widokiem na Górę św. Anny do Zakrzowa. W tej miejscowości Templariusze wybudowali  w XIV w. zamek, którego ruiny stoją do dzisiejszego dnia. Obok w odrestaurowanym pałacu rodziny Madelungów funkcjonuje hotel Lucja. Na szczęście, pomimo trójgwiazdkowości hotelu ceny w restauracji są całkiem przystępne, dzięki czemu dzieci delektowały się pysznymi lodami, a dorośli napojami orzeźwiającymi.

Ze względu na jakość drogi z zamku w Zakrzowie do Kamionka, odbiliśmy troszkę i minęliśmy bokiem Zakrzowską Szpicę, czyli kolejne warte odwiedzenia miejsce na mapie Krainy św. Anny - zostawiamy sobie szpicę na oddzielną wyprawę – i właściwie z górki popedałowaliśmy do Tarnowa Opolskiego.

Szczęśliwy powrót i sukces naszej wyprawy przypieczętowaliśmy kiełbaskami pieczonymi na ognisku,  i wiecie co? Te biedne dzieciska, które przejechały 45 kaemów, zjadły kiełbaskę, wzięły piłkę i poszły haratać w gałę na Orliku.



Zdjęcia z wycieczki 


III TURNIEJ O PUCHAR WÓJTA GMINY TARNÓW OPOLSKI




Kliknij





TURNIEJ WALENTYNKOWY





Turniej Walentynkowy 21.02.2016r. g. 14:00

 

 Mecze 2x7,5 minuty

Grupa I

Grupa II

Tomi Markt

Futsal Team Chrząstowice

Ciesielstwo Woźny

Zip Skład

Stodoła Kamień Śląski

Eko-pacze

 

Zestawienie po Fazie Grupowej

Grupa A

Punkty

Grupa B

Punkty

1.

 

1.

 

2.

 

2.

 

3.

 

3.

 

 

Drużyny z miejsc 1 i 2 w grupach grają na krzyż 1 z 2 i 2 z 1 .

Drużyny z 3 miejsc w grupie grają o miejsce 5 -6.

 

14:00 Tomi Markt – Stodoła Kamień Śląski

14:20 Futsal Team Chrząstowice – Eko-pacze

14:40 Stodoła Kamień Śląski - Ciesielstwo Woźny

15:00 Eko-pacze - Zip Skład

15:20 Ciesielstwo Woźny - Tomi Markt

15:40 Zip Skład - Futsal Team Chrząstowice

16:00 Mecz o V miejsce

16:20 A1 – B2

16:40 B1-A2

17:00 Mecz o III miejsce

17:20 Mecz o I miejsce




FERIE NA HALI SPORTOWEJ







ZAPRASZAMY WSZYSTKICH KIBICÓW 
NA TURNIEJ FUTSALU 
O PUCHAR WÓJTA GMINY TARNÓW OPOLSKI
W KAT.50+


Kliknij



ZAPRASZAMY WSZYSTKICH KIBICÓW
NA TURNIEJ SIATKÓWKI
O PUCHAR WÓJTA GMINY TARNÓW OPOLSKI



Kliknij



VI EDYCJA HALOWEJ LIGI PIŁKI NOŻNEJ





Kliknij



WYCIECZKA ROWEROWA



Kliknij


WYCIECZKA ROWEROWA



GIMNASTYKA REKREACYJNA







WYCIECZKA ROWEROWA
"SZLAKIEM TARNOWSKICH ATRAKCJI"







Zapraszamy na Rajd Rowerowy na Górę Św. Anny w ramach
X Pielgrzymki Diecezjalnej

16 maja 2015 roku (sobota)

Kliknij

Ruszamy o godz. 10:00 spod hali sportowej

Eucharystia o godz. 13.00 ( Rajski Plac przy Bazylice)



III GMINNY TURNIEJ TENISA ZIEMNEGO

WYNIKI




Kliknij

 



20 - LECIE AKADEMI SZTUK WALKI







Więcej informacji - kliknij 


 

ZAPRASZAMY NA GIMNASTYKE REKREACYJNĄ


 

 

Festiwal Gier Logicznych



Dzień Dziecka w Dolinie Małej Panwi

   Pisząc te słowa zastanawiam się, na ile portale oferujące prognozę pogody są w stanie odstraszyć nas od spędzenia wolnego czasu na łonie natury. Czasy Gazdy przepowiadającego pogodę minęły raczej bezpowrotnie. Wkroczyliśmy w erę krążących nad nami sond i różnej maści satelitów, śledzących ruchy chmur, mierzących temperaturę, robiących zdjęcia, o których nasi dziadkowie nawet nie śnili. Wszystko po to żeby przewidzieć, żeby się przygotować, żeby zaplanować, żeby było miło i sympatycznie … A co zrobić, gdy portale internetowe pobierające dane z takich urządzeń, podają  wykluczające się prognozy?  Stajemy się niepewni, bezradni, zrezygnowani? Nerwowo spoglądamy w okno, wydzwaniamy do znajomych i ….. rezygnujemy?

   Niee. Najlepsze, co można w tej sytuacji zrobić, to wyłączyć strony podające gorszą prognozę pogody i oprzeć się wyłącznie na tych zapowiadających w miarę dobre warunki. Innego wyjścia nie ma, gdy planuje się wycieczkę w Dzień Dziecka, gdy w lodówce na upieczenie czeka kilka kilogramów kiełbasy, a w koszu świeży chleb.

   Organizacja spływu kajakowego i innych wypraw plenerowych zawsze jest obarczona ryzykiem, spędzając sen z powiek organizatorom i to my, organizatorzy ponosimy odpowiedzialność za powodzenie takiej imprezy. Największym problemem dla nas jest odwołanie jej i przenoszenie na inny termin, dlatego wolimy niekiedy podjąć wyzwanie, ryzykując, że spadną na nas gromy od zziębniętych, przemoczonych uczestników.

Tym razem nam się udało. Niech żyje portal ………………!

Dziękujemy dzieciom i rodzicom za udział w spływie.

Ewa Loster – GOK, Tomasz Rega i Michał Smaroń - Hala Sportowa

 

Ci co s…… się nie odważyli, mogą sobie pooglądać zdjęcia.


Świętojański Spływ Kajakowy

 


 Wycieczka rowerowa nad
Jeziora Turawskie

 
KETA zaliczyła kolejną wycieczkę. Tym razem celem podróży były Jeziora Turawskie. Trasa, niezbyt męcząca (50km), wiodła przez okoliczne wioski i lasy. Na starcie stawiło się 0,001 mieszkańców naszej kamienno-żwirowej gminy, co nie jest zbyt imponującym wynikiem, zważywszy, że ok. 50% populacji notorycznie narzeka, że nic się nie dzieje. Strach pomysleć co by było, gdyby te 50 procent, czyli ok. 4500 tys. wsiadło na rowery i karnęło się z nami. Pan Mansweld - jako pilot - popijałby już sobie napój chłodzący na kocyku, grzebiąc nogami w złocistym piasku turawskim i wsłuchiwałby się w szum fal, a zamykający peleton wyjeżdżaliby dopiero z Tarnowa Opolskiego. Na razie na taką frekwencję może liczyć tylko zdjęcie jakiejś gołej frelki na Facebooku, ale takie widać nadeszły czasy. Ci od Facebooka mogą obejrzeć zdjęcia.  Fotograf zajęty spożywaniem posiłków regeneracyjnych zapomniał sfotografować cel podróży, ale w końcu .... najważniejsze są wspomnienia.

Zdjęcia

 



Pierwsze zajęcia w ramach Pro kobieta 50+ za nami.

Na boisku sportowym w Tarnowie Opolskim uczestniczki programu zapoznały się z techniką chodu oraz odbyły próbny marsz po bieżni lekkoatletycznej. Panie mogły również sprawdzić jakie błędy popełniały dotychczas chodząc z kijkami we własnym zakresie. Kolejne zajęcia z Nordic Walking odbędą się już w terenie.

Zdjęcia:

HALA SPORTOWA ZAPRASZA NA TURNIEJ WALENTYKOWY


KLIKNIJ
  19 LUTY 2012

Dodatkowe informacje <- kliknij



Turniej siatkówki o Puchar Wójta Gminy Tarnów Opolski

10.12.2012r. sześć zespołów stanęło do walki o puchar przechodni. Obrońcą i jednym z faworytów rozgrywek był zespół DTP Krapkowice. Pretendentami do tytułu byli zawodnicy Taropolu Tarnów Opolski oraz Kamienia Śląskiego. Drużyny rywalizowały w dwóch grupach. Zdobywcy największej ilości punktów walczyli o miejsca na podium. W finale zgodnie z oczekiwaniami wystąpiły zespoły DTP i Taropol. Walka była wyrównana i DTP wygrało dopiero w Tie Break'u.

Klasyfikacja końcowa:
1. DTP Krapkowice
2. Taropol Tarnów Opolski
3. Kamień Śląski
4. Kąty Opolskie
5. Dębska Kuźnia
6. Kosorowice


Organizator: Zygmunt Pietruszka





ZDJĘCIA Z MECZU   <-- KLIKNIJ      

GWARDIA OPOLE - MTS CHRZANÓW 37:28



K.E.T.A. w ZOO

Dziękujemy wszystkim mieszkańcom naszej przecudownej gminy za udział w wyprawie rowerowej do Zoo w Opolu. Na starcie o godz. 9:00 stanęło aż 0 uczestników. Słownie - ZERO. Tak, tak! To nie żarty. Pomimo letniej, pięknej, ciepłej, słonecznej soboty nie było chętnych do przejechania rowerem kilkudziesięciu kilometrów w spacerowym tempie. Bywa i tak, ale żeby nie marnować czasu jeżdżeniem po tych samych trasach, udaliśmy się - prowadzący i jego nieoceniony przewodnik po Krainie Świętej Anny - na wycieczkę do rezerwatów na Górze Świętej Anny. Aby do nich dojechać i wrócić musieliśmy przejechać przez teren trzech powiatów. Rezerwatów było więcej niż uczestników, bo też trzy. Niestety budowniczowie dróg w porywie twórczej inwencji postanowili rozdzielić je autostaradą, dzięki czemu zimą jest ona stale zablokowana przez ślizgające się ciężarówki, a my latem mogliśmy ocenić działanie poduszek powietrznych w Mercedesie "jakiejśtamklasy". Oprócz tego było trochę wspinaczki, super widoków i zjazdów malowniczymi ścieżkami. Przy okazji udało nam się zahaczyć o Zakrzowską Szpicę, na której onegdaj znajdowała się wieża widokowa. Teraz wieża istnieje na mapach, a w realu pozostała tylko kupka kamieni obrośnięta krzakami, tak że widoków nie ma żadnych na zobaczenie czegokolwiek.

A teraz sobie podziwiajcie zdjęcia. I żałujcie.

Instrukcja: Włączyć Play. Po każdej serii zdjęć włączyć Play.

Puchar Wójta - juniorzy


W sobote 6 sierpnia odbył się turniej o puchar Wójta Gminy Tarnów Opolski. Juniorzy rywalizowali na boiksu 'Orlik' w Tarnowie Opolskim. Aura i w tym roku dopisała i udało się  zorganizować impreze przy sprzyjających warunkach atmosferycznych i przy dużym zainteresowaniu mieszkańców gminy:). Rywalizacja o puchar Wójta toczyła się w systemie każdy z każdym i tak o to :
Przywory - Nakło 3:0
Tarnów Opolski - Raszowa-Daniec 8:1
Przywory - Raszowa-Daniec 6:2
Tarnów Opolski - Nakło 2:2
Przywory - Tarnów Opolski 1:6
Nakło - Raszowa-Daniec 3:1

KLASYFIKACJA KOŃCOWA:

1. TARNÓW OPOLSKI
2. PRZYWORY
3. NAKŁO
4. RASZOWA-DANIEC

Zdjęcia


Turniej piłkarski


Drugi dzień turnieju piłkarskiego toczył się w jeszcze lepszej aurze i atmosferze. 6 drużyn dostarczyło sobie i kibicom wiele pozytywnych emocji, pasjonujących zagrań i goli. Z trybun (ławeczek;p) słychać było zwroty grzecznościowe:D mobilizujące chłopaków do zaciętej walki:) o nagrody ufundowane przez Wójta Gminy Tarnów Opolski - Krzysztofa Mutza. Liczba zdobytych goli może tylko świadczyć o tym jak zacięte pojedynki się rozgrywały tego dnia na boisku Orlik w Tarnowie Opolskim. Organizatorzy turnieju bardzo dziekują za pomoc przy sędziowaniu meczy p. Darkowi Kochanek i p. Marcinowi Kochanek.

Przebieg turnieju:

  Gr I                                                Gr II

Fc Fatum                                                              Bez Nazwy
Lzs Nakło                                                        Unia Skalnik - Piast
Piorun Osiedle
                                                    Glenska Street

LZS NAKŁO - PIORUN OSIEDLE 0:3
BEZ NAZWY - UNIA SKALNIK - PIAST 3:1
FC FATUM - LZS NAKŁO 4:3
UNIA SKALNIK - PIAST 4:5
FC FATUM - PIORUN OSIEDLE 2:2
BEZ NAZWY - GLENSKA STREET 6:1

MECZ O MIEJSCA 5-6
LZS NAKŁO - UNIA SKALNIK - PIAST 3:6
MECZ O MIEJSCA 3-4
FC FATUM - GLENSKA STREET 6:4
MECZ O MIEJSCA 1-2
PIORUN OSIEDLE - BEZ NAZWY 2:2 , karne 3:4

KLASYFIKACJA KOŃCOWA:
1. BEZ NAZWY
2. PIORUN OSIEDLE
3. FC FATUM
4. GLENSKA STREET
5. UNIA SKALNIK - PIAST
6. LZS NAKŁO


                                  Zdjęcia


Turniej piłkarski dla dzieci i młodzieży


Weekend 19-20 sierpnia w Tarnowie Opolskim stał pod znakiem turniejów piłki nożnej. W sobote na boisko " Orlik" wybiegła młodzież a w niedziele dorośli. Przez te dwa dni swoje mecze rozegrało 10 drużyn rywalizując o puchary i dyplomy ufundowane przez Wójta Gminy Tarnów Opolski - Krzysztofa Mutza. W sobote do rywalizacji przystąpiły 4 drużyny, walka o zwycięstwo w turnieju rozgrywała się w systemie najbardziej sprawiedliwym z sprawiedliwych:) czyli jeden na wszystkich, wszyscy na jednego:D.

Przebieg turnieju:

Rodło Opole - Bez Nazwy 3:2
Fc Fatum - Rodło Opole 4:4
Piomar Przywory - Bez Nazwy 1:3
Rodło Opole - Piomar Przywory 4:6
Bez Nazwy - Fc Fatum
Fc Fatum - Piomar Przywory 7:1

KLASYFIKACJA KOŃCOWA:
1. FC FATUM
2. RODŁO OPOLE
3. BEZ NAZWY        
3. PIOMAR PRZYWORY  

Organizatorzy turnieju bardzo dziękują za pomoc przy sędziowaniu meczy p. Krzysztofowi Glensk.

Zdjęcia 


Kajakiem wzdłuż Warty


Hala Sportowa i Gminy Ośrodek Kultury zapraszają na spływ kajakowy wzdłuż rzeki Warty na odcinku Krzeczów - Konopnica. Przewidywany czas spływu to około 6 godzin, na zakończenie przewidziany jest oczywiście grill:D. Koszt wyprawy to 80 złotych w tym: dojazd, ubezpieczenie, kajaki, poczęstunek. Zapisy do 10 sierpnia. Liczba miejsc ograniczona!!!

      Pogoda dopisała osobom, które zamiast prażyć się w sobotę w przydomowych ogródkach skorzystały z oferty Hali Sportowej i GOK-u w Tarnowie Opolskim i udały się na krótki wypad w Bardziej Centralną Polskę żeby przeżyć prawdziwą przygodę. Co tam zobaczyli przekonajcie się sami oglądając zdjęcia.


II Rajd Nordic Walking

Zdjęcia



Świętojański Spływ Kajakowy



Zdjęcia GOK


Klub Ekstremalnej Turystyki Antyodleżynowej


Zdjęcia


Zajęcia sportowe dla dzieci i młodzieży

Hala Sportowa zaprasza na zajęcia rekreacyjno-sportowe organizowane przez wykwalifikowaną kadrę instruktorską, które w okresie wakacji bedą się odbywały w Tarnowie Opolskim na kompleksie boisk "Orlik 2012" przy ul. Kopernika 10 lub w razie niepogody na hali sportowej.

 
   
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja